Bocian dobrowadza do awaryjnego lądowania boeinga 737
„Bocian, patrz, bocian! Jesteśmy uratowani” krzyczał jeden z bohaterów Seksmisji. Zwierzę, które niosło wybawienie bohaterom kultowej polskiej komedii, dla pasażerów boeinga 737 stanowiło poważne zagrożenie. Tak duże, iż maszyna musiała awaryjnie lądować w Schiphol.
Boeing 737, przewożący pasażerów na upragnione wakacje, wystartował o godzinie 7:11 w poniedziałkowy poranek z lotniska w Rotterdamie. Jego celem było chorwackie miasto Split. Maszyna jednak tam nie dotarła. Krótko po starcie samolot miał spotkanie z bocianem. Ptak wpadł do jednego z dwóch silników maszyny. W efekcie załoga, bojąc się o stan płatowca, zdecydowała się lądować awaryjnie na najbliższym możliwym lotnisku, którym okazał się port lotniczy Schiphol.
145 dusz
W samolocie znajdowało się 145 pasażerów. Ich życie i zdrowie na szczęście nie było zagrożone. Współczesne maszyny są przystosowane do takich sytuacji. Silniki zaś często są tak zabezpieczone, iż po wpadnięciu ptaka potrafią dalej efektywnie pracować. 737 potrafi zaś dokończyć bezpiecznie lot nawet na jednym, sprawnym silniku. By jednak zapewnić maksymalne bezpieczeństwo pasażerom, jak i załodze, procedury mówią jasno, iż po tym, jak ptak wpadnie do silnika, pilot musi wylądować, aby jednostka napędowa przeszła przegląd.
Lądowanie awaryjne
Po lądowaniu awaryjnym, które było nim tylko z nazwy, boeing bowiem delikatnie dotknął płyty lotniska, samolot trafił na plac postojowy i został przekazany w ręce mechaników. Ci dokonali przeglądu turbiny i zdecydowali, że samolot może znów wzbić się w powietrze. Dzięki temu około 10:30 maszyna znów oderwała się od pasa, by po paru godzinach bezpiecznie dotrzeć do celu podróży.
Ging niet helemaal goed vanmorgen geloof ik. Nu uitgeweken Schiphol. Hopelijk geen grote problemen.
Bij het opstijgen al vreemd geluid voor een transavia toestel.
Hopelijk alles ok, en valt het mee@transavia @RTHA_Nieuws @Schiphol @112Schiphol pic.twitter.com/0HCUKqeE2V— Karin 📸🐾 (@sentadog1000) July 25, 2022
Kontakt z naturą
Obecnie praktycznie wszystkie lotniska mają systemy odstraszające ptaki. Niestety nadal, co jakiś czas zdarzają się incydenty, kiedy to podczas startu czy lądowania zwierzę wpadnie do silnika. W znakomitej większości przypadków nie stanowi to zagrożenia dla ludzi na pokładzie. Jednak, jak pokazały wydarzenia w Stanach i słynne wodowanie na rzece Hudson, przy niesprzyjających okolicznościach sytuacja może przybrać bardzo niebezpieczny przebieg.
Dlatego też nawet po wessaniu małych ptaków silniki muszą przechodzić przegląd, by wykluczyć sytuację, w której zwierzę uszkodzi, np. łopatkę wirnika, przez co ta po kilku godzinach lotu na skutek działań siły odśrodkowej ta urwie się i spowoduje dużo poważniejsze uszkodzenia w płatowcu, takie mogące zakończyć się nawet katastrofą lotniczą.
Źródło: Ad.nl