Błagam, zamknijcie mnie!
Jak mówią funkcjonariusze policji z Ommen, ich praca nigdy nie przestanie zadziwiać. Nawet jeśli całe swoje zawodowe życie mają związane z policją, to nadal zdarzają się sytuacje, które powodują u nich „opad szczęki”. Tak też było w miniony weekend.
Jazda na podwójnym gazie
Policja w Ommen w ostatni weekend zatrzymała mężczyznę jadącego ze swoją dziewczyną. Był to miły i spokojny człowiek. Niestety, jak się okazało podczas rutynowej kontroli, prowadził samochód, pomimo iż wypił zdecydowanie zbyt dużo alkoholu. Takie rzeczy nie są rzadkością w Holandii, a sam ustawodawca podchodzi do sprawy dość łagodnie, kończąc w większości przypadków sprawę postępowaniem mandatowym. W takiej sytuacji mieszkaniec Niderlandów biednieje zwykle o kilkaset euro, ale gdy wytrzeźwieje, może z powrotem usiąść za kierownicę.
Podobnie sprawa wyglądała w przypadku około 27-letniego mężczyzny zatrzymanego w Ommen. W jego przypadku całą procedurę administracyjną funkcjonariusze postanowili załatwić na komendzie. Nakazali więc by kierowca oraz kobieta jadąca z nim w pojeździe, udali się na posterunek.
Procedura
W czterech ścianach budynku kierowca został jeszcze raz poddany badaniom, sprawdzono jego dokumenty oraz poinformowano go o możliwościach zaistniałych sankcji. Mundurowi wysłuchali również jego wyjaśnień, z których dowiedzieli się, że spędzał on weekend ze swoją dziewczyną i „tak jakoś wyszło”. Po wypełnieniu dokumentów mężczyznę wypuszczono z biura i powiedziano, że może spokojnie iść do swojej partnerki w poczekalni, ponieważ cała procedura urzędowa zajmie jeszcze kilkanaście minut.
Mężczyzna wolał być aresztowanym, niż wracać ze swoją dziewczyną do domu.
Po paru minutach, gdy policjanci wypisywali akta sprawy, usłyszeli dzwonek do drzwi ich gabinetu. Kiedy je otwarli, zobaczyli w nich kierowcę, który chwilę wcześniej składał zeznania. Wyglądał jednak zupełnie inaczej niż przed kwadransem. Wtedy był nieco przybity wizją mandatu w wysokości kilkuset euro i ewentualną perspektywą przymusowej jazdy komunikacją miejską. Teraz przypominał zaś wrak człowieka, osobę, której życie legło w gruzach. Mundurowi myśleli na początku, że mężczyzna chce jeszcze coś ugrać, wzbudzając litość w oficerach. Okazało się, jednak, że prośba dotyczyła zupełnie czegoś innego.
Proszę, aresztujcie mnie!
Okazało się, że gdy kierowca wrócił do swojej dziewczyny, ta urządziła mu piekło w policyjnej poczekalni. Obyło się wprawdzie bez rękoczynów, ale postawa kobiety była jawnie wroga w stosunku do swojego ukochanego. Kierowca, przewidując jeszcze większą konfrontację po powrocie do domu, stwierdził, że ma dość jej krzyków i awantur. Postanowił więc poprosić policjantów, by ci go aresztowali. Stwierdził, że może iść nawet do więzienia, ponieważ będzie to i tak lepsze od tego, co czeka go po powrocie do domu.
Funkcjonariusze nie zdradzają jednak, czy pomogli mężczyźnie w potrzebie, czy też postanowili poddać go karze dużo ciężej niż ta, która miała wyjść spod ręki zastępcy prokuratora.