Belgowie przekazują Polkom pieniądze na dokonywanie aborcji, czy Holendrzy zrobią to samo?

Belgowie przekazują Polkom środki na dokonanie aborcji

Belgijski rząd przekazał tysiące euro stowarzyszeniu Aborcja bez Granic. Grupa ta pomaga naszym obywatelkom w przygotowaniu i przeprowadzeniu całej procedury przerywania ciąży poza granicami naszego państwa. Czemu władze tego kraju wyszły z taką inicjatywą? Czy holenderski gabinet również pójdzie w ich ślady?

Prawo podstawowe

Belgijscy decydenci nie mają wątpliwości, iż trzeba pomóc Polkom w potrzebie. Tamtejsza minister ds. równości, Sarah Schlitz stwierdziła nawet, iż dostęp do możliwości bezpiecznego przerwania ciąży w cywilizowanych warunkach powinien być podstawowym prawem, które powinno być zagwarantowane w każdym demokratycznym państwie na świecie. W ten sposób rząd w Brukseli wpisał się w międzynarodowe działania. Polkom chcą bowiem pomóc również Czesi, Niemcy, Holendrzy (którzy robili to już nawet w latach 90.). Istotną różnicą jest tu jednak zmiana jakościowa. W wymienionych wyżej krajach są to działania oddolne, prowadzone przez organizacje i stowarzyszenia, które same zbierają środki na cele statutowe. W przypadku Belgii do sprawy włączył się rząd. Władza wykonawcza, która oficjalnie przekazała pieniądze na jasno określony cel,  stając tym samym w ostrej opozycji do działań gabinetu w Warszawie, który to najlepiej chciałby zakazania jakiejkolwiek formy aborcji w naszym kraju.

 

Dzień równości płci

Pieniądze te, które nie ukrywajmy są jednak dość symboliczną kwotą, mowa tu bowiem jedynie o 10 tysiącach euro, przekazano 28 września. Data ta na pierwszy rzut oka może nie mieć większego znaczenia, ot dzień jak każdy inny. W kalendarzu jest to jednak Światowy Dzień Bezpiecznej Aborcji, co nadaje tej sprawie drugie dno. Owo dno widać zresztą w wypowiedziach belgijskich polityków. Ci mówią jasno, iż polskie państwo nie chroni obywatelek w tym zakresie. Ba, działa nawet represyjnie odnośnie osób, które chcą im pomóc. W takiej sytuacji zadziałać musi społeczeństwo, inicjatywy oddolne. Jeśli nie przez polskie organizacje, które mogł by być za to karane, to przez grupy i stowarzyszenia w państwach przychylnych, takich właśnie jak Belgia czy Czechy. Skoro bowiem władze w Warszawie zgadzają się, by Polki dokonywały aborcji poza granicami kraju, nie można się od nich odwracać plecami i trzeba tym kobietom po prostu pomóc. Tym bardziej, iż sprawa ta z kwestii prawnej zmienia się w kwestię finansową.

10 tysięcy euro

Owe 10 tysięcy euro to kropla w morzu potrzeb. Niemniej jednak jest to program pilotażowy. Jeśli okaże się skuteczny, popłyną kolejne sumy. Wszystko jest bowiem wyjątkowo delikatne. Belgijscy politycy przez miesiące zastanawiali się, czy jest to w ogóle legalne działanie, gdy rząd jednego kraju przekazuje pieniądze organizacji pozarządowej w drugim, która organizuje w trzecim państwie działania, które w tym drugim państwie są karalne. W efekcie pieniądze te nie płyną  bezpośrednio z belgijskiego ministerstwa, a przez belgijską organizację walczącą między innymi o prawa kobiet.

 

Holendrzy

Działaniu Belgów przyglądają się Holendrzy. Władze w Hadze znają bowiem ten problem bardzo dobrze. W Niderlandach mieszka wielu Polaków, z których część mówi wręcz o cofaniu się polskiej polityki w tym zakresie do średniowiecza. Wiele Polek przybywa też do Holandii dokonać aborcji, ta bowiem w tym kraju jest dozwolona do 24 tygodnia ciąży.