Amerykanin pedofilem?
Wracamy do zaginięcia 12-letniej Hani, o której pisaliśmy 28 czerwca tego roku. W środę odbyła się pierwsza, wprowadzająca rozprawa jej „porywacza”, 50-letniego Amerykanina. Co wiadomo w sprawie po upływie ponad trzech miesięcy?
Przypomnijmy. Wszystko zaczęło się 27 czerwca, kiedy to 12-letnia dziewczyna nie wróciła o 15 ze szkoły do domu. Zaniepokojona matka dowiedziała się, po rozmowie z pedagogami, że jej córka zwolniła się z lekcji, mówiąc nauczycielom, iż ma umówioną wizytę u ortodonty. Była to oczywiście nieprawda. Rodzice zgłosili zaginięcie dziecka na policję. Sprawa nabrała jeszcze większego tempa, gdy okazało się, że na komputerze dziewczyny znaleziono zapis czasu z obcą osobą. Co ważne, część tych wiadomości został umyślnie usunięta. To wzbudziło ogromne podejrzenia policji, mówiące, iż nastolatka mogła paść ofiarą przestępcy seksualnego. W nocy wprowadzono więc procedurę AMBER Alert (Child Alert), którą później ponownie powtórzono 28 czerwca. Funkcjonariusze mówili o bardzo niepokojącym zniknięciu.
Podejrzany
Rano 28 czerwca śledczy wpadają na pierwszy trop. Wiele wskazuje, iż w zaginięcie nastolatki zamieszany jest 50-letni mężczyzna. Policja publikuje jego zdjęcie, zdradza też, że jest to najprawdopodobniej Amerykanin.
Pod wieczór tego samego dnia dochodzi do przełomu. Około 19:30 policja odnajduję dziewczynę i Amerykanina w pokoju, w hotelu Hilton, w centrum Rotterdamu. 50-latek zostaje natychmiast aresztowany. 12-latka trafia pod opiekę pogotowia. Od tego czasu mężczyzna pozostaje w areszcie.
Wirtualne konie
Parę dni później dziennikarze RTL Nieuws odkrywają w jaki sposób mężczyzna kontaktował się z nastolatką. Okazuje się, iż 50-latek miał córkę, grała ona w grę o konikach, tą samą, w którą również grała Hania. Podejrzany również założył konto w tej grze i w ten sposób zaczął kontaktować się z dziewczynką. Ta myśląc pewnie, że ma do czynienia ze swoją rówieśniczką/ rówieśnikiem nie miała większych podejrzeń.
Proces
Mężczyzna, jak już wspominaliśmy, pozostaje w areszcie. Prokuratura postawiła mu na chwilę obecną zarzut „wycofania i przejęcia władzy rodzicielskiej”. Śledczy nie zdradzają jeszcze szczegółów, lecz najprawdopodobniej chodzi o to, że Amerykanin „ucórkowił” Hanie, podając ją za własne dziecko i zamawiając dla nich pokój hotelowy. Później zaś nakazał jej zostać w hotelu i nie wychodzić z pokoju. Mówi się również, że w pokoju miało dojść do poważnego nadużycia. Wymiar sprawiedliwości, ze względu na jeszcze niezakończone dochodzenie i dobro dziewczyny, nie chce na chwilę obecną komentować tych informacji.
Pierwsze środowe posiedzenie sądu w tej sprawie było typową sesją przygotowawczą, podczas której sąd i strony omawiały stan toczącego się jeszcze dochodzenia.