Obóz Koncentracyjny Auschwitz jako motyw świąteczny?

Zbliżające się święta to czas prezentów i szału zakupów. Ogarnięci tą „magią” sprzedawcy zapominają jednak czasem o moralności i sprzedają rzeczy, które nigdy sprzedawane być nie powinny.

Pomysł na prezent

W grudniu pytaniem, które trapi wielu ludzi niezależnie od szerokości geograficznej, jest co kupić na święta. Dobry prezent, który szczerze ucieszy obdarowywanego to sztuka. Owszem mówi się, iż najważniejsze są intencje i pamięć. Z drugiej jednak strony na kolejne skarpetki czy zestaw kosmetyków, których zapach nie podchodzi nam do gustu, dziękujemy raczej tylko z grzeczności. O sytuacji tej wiedzą również sklepikarze. Zarówno małe sklepy, jak i wielkie sieci handlowe postanawiają nam więc pomóc. Prezentują najnowsze pomysły i trendy prezentowe. Tworząc zestawienia ciekawych gadżetów, czy wzbudzają w nas poczucie, iż bez danego przedmiotu nie możemy się obejść. Wszystko zgodnie z marketingową zasadą stworzenia w kliencie potrzeby zakupu danego dobra, a nie dopasowywania się do jego oczekiwań.

 

Modny prezent

W ostatnim czasie dość modnym prezentem na święta i inne okazje stały się zdjęcia drukowane na płótnie. Część firm pozwala na nadruk własnych materiałów, tworząc w ten sposób piękne pamiątki rodzinne. Inne bazują na profesjonalnych zdjęciach w bardzo wysokich rozdzielczościach, które doskonale prezentują się na ścianach w salonie czy jadalni.

 

"Mały zgrzyt"

Problem jednak w tym, że niektórzy nie mają wyczucia i w marketingowej pogoni postępują parę kroków zbyt daleko. Tak właśnie stało się z ofertą sklepu holenderskiego sklepu Bol.com, który oferował wydruk na płótnie możliwy do zamówienia u nich i w jednym ze sklepów internetowych z siedzibą w Kollum.

Proponowane zdjęcie wzbudziło bowiem ogromne oburzenie i niesmak. Tryptyk ten, składający się z prostokątnych zdjęć, przedstawiał bramę obozu koncentracyjnego Auschwitz i słynny napis Arbeit Macht Frei. Dzieło to było możliwe zresztą do nabycia nie tylko na płótnie, ale również na drewnie lub aluminium, ale także jako plakat do ogrodu w postaci banera.

 

Sytuacja ta wzbudziła szum w mediach społecznościowych i lawinę komentarzy w stronę sklepu oferującego tego typu wystrój. Ludzie nie mogli zrozumieć, jak można aż tak nie mieć skrupułów, by miejsce kaźni miliona istnień sprzedawać jako coś, co ma upiększyć dom, sprawić iż jego właściciele poczują się w nim swobodniej. Co bardziej krytyczne komentarze wyzywały firmę od „inteligentnych inaczej”, „hien cmentarnych” czy ludzi kompletnie nieznających się na historii. Wkrótce po lawinie komentarzy produkt został wycofany ze sprzedaży. Najpierw oznaczono go jako niedostępny. Później zaś strona z nim znikła totalnie.

System

Sklep stojąc pod ogromną presją, która mogłaby zakończyć się dla niego wizerunkową śmiercią, poinformował również, iż jego przedstawiciele rozpoczęli rozmowy z wykonawcą dzieła. Chciano bowiem jak najszybciej ustalić, czemu tego typu obraz trafił do sprzedaży. W rozmowie tej okazało się, iż nikt nie jest winny. Zdjęcia te dobierane są przez oprogramowanie systemu, który z ogromnej bazy grafik wybiera takie, które są najpopularniejsze lub spełniają inne konkretne parametry. Potem zaś nanosi zdjęcie na szablon i wystawia na sprzedaż. Oprogramowanie to nie analizuje treści jako takiej. Wszystko było więc tylko „komputerowym chochlikiem”, którego człowiek nie zdążył wyłapać i usunąć.

Zdarza się najlepszym

Podobna przygoda, w ciągu ostatnich paru dni, nie zdarzyła się tylko holenderskiemu przedsiębiorcy. Zbliżoną, o ile nawet nie większą wpadkę zafundował sobie Amazon. O ile jeszcze zakup zdjęcia z bramą obozu koncentracyjnego można jeszcze wytłumaczyć, choćby w sytuacji, gdy przygotowuje się np. wystawę tematyczną, to produkty sprzedawane przez amerykańskiego giganta były już całkowicie nietrafione. Amazon w swojej ofercie miał bowiem „piękne” bombki choinkowe. Była to cała seria ozdób na, których znajdowała się znana, kolejowa brama wjazdowa do Auschwitz, zdjęcia tamtejszych baraków i drutów kolczastych. Każda po 12,60 dolarów za sztukę. Oprócz tego dostępne były również otwieracze do butelek w podobnej tematyce.

 

Paradoksalnie można się jednak w tym doszukać pozytywów. Czemu? Chodzi o czas reakcji i siłę odzewu Holendrów. Ludzie ci nie tylko rozpoznają te budowle, ale również doskonale znają ich przeznaczenie i ból, jakie zadały ludzkości. Oprócz tego rozumieją, iż nie mogą się one stać symbolem popkultury i nad tego typu profanacją miejsc kaźni milionów nie można przejść obojętnie.