5 strzałów za drogi zegarek w Amsterdamie

Wracamy do sprawy strzałów na plaży w zachodniej części stolicy Królestwa Niderlandów. Wstępne ustalenia mówią, iż 24-latek zginął, ponieważ przeszkodził złodziejowi w kradzieży zegarka.

Wiele wskazuje na to, iż postrzelony ze skutkiem śmiertelnym wczoraj na molo w kompleksie wodnym w Amsterdamie 24-latek zginął, ponieważ nakrył złodzieja na gorącym uczynku. Ofiara miała zorientować się, gdy ktoś starał się ukraść drogi zegarek jego znajomego. Mężczyzna chciał powstrzymać kieszonkowca. Napastnik posiadał jednak broń palną i nie zawahał się strzelić.

Pięć strzałów

Do zdarzenia doszło około godziny 16:25 na południowym molo kąpielowym, na Nieuwe Meer, w parku Oeverlanden. Świadkowie wspominają, iż ofiara została trafiona aż pięcioma kulami. Gdy sprawca zbiegł, wypoczywający w okolicy ludzie natychmiast przyszli z pomocą postrzelonemu. Prowadzili akcję reanimacyjną do przyjazdu służb ratowniczych. Medycy zabrali rannego w trybie pilnym do szpitala, gdzie natychmiast trafił na stół operacyjny. Niestety obrażenia okazały się zbyt rozległe i mężczyzna wkrótce zmarł.

 

Policja milczy

Kolejny dzień sprawy, oprócz nieoficjalnych informacji dotyczących wspomnianej wyżej próby, kradzieży zegarka, nie przyniósł żadnych nowych informacji. Ogromna w tym „zasługa” policji, której komunikat jest niezwykle lakoniczny. Mówi jedynie, iż śledczy są zajęci tą sprawą i dla dobra śledztwa nie mogą przekazywać żadnych wiadomości. Nieoficjalnie wiadomo jednak, iż policja nadal bada szerokie spektrum sprawy, zakładając wiele możliwych scenariuszy. Nie tylko wspomniany motyw rabunkowy.

 

Sprawca, ostatni raz widziany nad wodą w niebieskich szortach, nadal pozostaje na wolności. Policja prosi wszystkich, którzy w tym dniu robili zdjęcia lub firmy na plaży, by przejrzeli materiał zgromadzony na kartach pamięci. Być może udało się im uchwycić twarz mężczyzny. Podczas strzałów jego lico zasłaniały bowiem okulary i kapelusz, przez co trudno o dokładny rysopis.

 

Ludzie się boją

Wydarzenia mające miejsce na zatłoczonym molo, w weekend, w godzinach popołudniowych zasiały strach w wielu mieszkańcach stolicy. Ludzie nie rozumieją, jak można kogoś zabić za zegarek i to w biały dzień. Gęsto zaludnione miejsca zawsze były „terenem łowieckim” kieszonkowców, ale nigdy ci drobni rabusie nie posuwali się aż do tak brutalnych czynów, nigdy nie dysponowali bronią palną. Z tego też względu presja społeczna na ujęcie sprawcy jest wyjątkowo duża, tym bardziej, iż ludzie mają żal do funkcjonariuszy, że ci, zamiast chronić ich przed bandytami, pilnują odległości 1,5 metra.