5 milionów euro za polski sklep w Roosendaal
Polski sklep na Gastelseweg w Roosendaal to w 100% legalny biznes. To sklep jak każdy inny. Lokal ten jak już nieraz pisaliśmy, jest jednak solą w oku Holendrów. Miejscowi mieszkańcy chcieliby za wszelką cenę, by przestał on istnieć. Gdy jednak wszystko jest zgodnie z prawem, nie można ot tak komuś zabronić prowadzenia działalności gospodarczej, dlatego też miejscowa społeczność znalazła inny karkołomny sposób.
Nienawiść
Mieszkańcy Gastelseweg, jak wielokrotnie zaznaczali, nie mają nic do polskiego sklepu i Polaków jako takich. Zaznaczają, iż nie są rasistami i uważają, że każdy ma takie samo prawo mieszkać legalnie i pracować w Holandii. Z drugiej jednak strony chcieliby, aby sklep z naszymi rodzinnymi produktami zniknął z okolicy. Wszystko to efekt nie tyle samego sklepu, a jego klientów. Ci bowiem zajmują im miejsca parkingowe czy zastawiają chodniki. Co jednak najgorsze, część konsumentów traktuje ten lokal i jego okolicę jako miejsce spotkań społeczności. To zaś jest nie do przyjęcia.
Klienci
Jak mówią, niektórzy klienci piją na ulicach, wrzeszczą, awanturują się, czasem nawet dochodzi do bójek, czy oddawania moczu na fasady okolicznych budynków. Ludzie mają tego dość. Miasto i policja nie mogą jednak nic z tym zrobić. Właściciel sklepu nie odpowiada przecież za to, co robią jego klienci. On przecież nie parkuje w niedozwolonych miejscach, nie bije się na ulicy. Nie ma też promocji "pobij się, to dostaniesz zniżkę". Ponadto sklep spełnia wszystkie nakazy prawa, rozlicza się z każdego centa, ot można powiedzieć wzorowy przedsiębiorca.
Bez wyjścia
Lokalna społeczność tworzyła już petycje, słała donosy praktycznie wszędzie, gdzie się da. Nic to jednak nie pomogło, polski sklep jak cierń w oku nadal był na ich ulicy. Wreszcie jednak pojawiło się kilka rozwiązań mogących zakończyć całą sprawę. Niektóre z nich są, delikatnie mówiąc, jednak dość szalone.
Na ostatnim spotkaniu stowarzyszenia mieszkańców z władzami samorządowymi pojawiło się kilka naprawdę ciekawych pomysłów. Od tych miej interesujących np. poprzez ograniczenie prędkości i przepustowości drogi w regionie po takie, które całkowicie wywracają sytuację na drugą stronę. Oto naszym zdaniem trzy najciekawsze z nich.
Prawo działania wstecz?
Jeden z pomysłów wskazuje na wykorzystanie przez samorząd planów planistycznych i zmianę zagospodarowania przestrzennego feralnego adresu. Jest jednak pewien problem. Supermarket działa legalnie, a prawo nie może działać wstecz. Nie można z dnia na dzień stwierdzić, iż sklepu po prostu nie może tu być, bo każdy sąd oddali tę decyzję. Nie można też cofnąć nagle pozwolenia bez powodu. Taka sprawa to prawny fikołek, który może się skończyć tym, iż to nie ludzie pozbędą się sklepu, a sklep pozbędzie się urzędników, podając ich do sądu za przekroczenie uprawnień i bezprawne działania.
5 milionów euro za polski sklep. Dla urzędników to najrozsądniejsze rozwiązanie.
Wykupić sklep
Druga opcja, dużo bardziej realna, polega na zastąpieniu supermarketu domami, po tym jak ten zostałby wykupiony przez gminę. Zakłada ona, iż właściciel zakończyłby działalność gospodarczą, gdyby tylko samorząd zaproponował mu odpowiednią kwotę. Pytanie jednak, czy jest sens pozbywać się dobrze prosperującego biznesu i czy lokalnych włodarzy byłoby na to stać?
Wykup domów
Najbardziej szaloną opcją jest zaś wykup nie supermarketu, a domów okolicznych mieszkańców. Jeśli bowiem nie podoba im się mieszkanie obok takiego lokalu, niech sprzedadzą swoje nieruchomości. Lokalna społeczność patrzy jednak na ten pomysł z niedowierzaniem. To bowiem oznaczałoby ich porażkę, to iż sklepikarz wygrał. Inni jednak mówią, iż jeśli gmina zaproponowałaby im zadowalającą kwotę, pozwalającą na zakup nowego mieszkania, byłoby to do rozważenia.
Decyzja
Po tym jak burmistrz przedstawił opcje rozwiązania kwestii polskiego supermarketu, sprawą zajęła się rada gminy. To ona bowiem musiała wybrać spośród tych wszystkich pomysłów opcję nie tylko skuteczną, ale i możliwą do wprowadzenia.
Po wielu rozmowach i konsultacjach wydaje się, iż władze zdecydują się na wykup sklepu. „Mieszkańcy muszą czuć się bezpieczni i wysłuchani. Nie codziennie mamy do czynienia z uciążliwościami, jakie mają tam miejsce. Nadszedł czas na decyzję. To kosztuje dużo pieniędzy, ale poprawa jakości życia jest tego warta” – powiedział dziennikarzom AD Wilbert Brouwers z VLP w Roosendaal i głos ten poparła większość radnych.
5 milionów euro
Wedle wstępnych planów, nad którymi obradowała gmina, właściciel polskiego sklepu miałby dostać 5 milionów euro za zakończenie swojej działalności. Dzięki tym środkom biznesmen może rozpocząć nowe życie lub otworzyć sklep w innym mieście, tam, gdzie nie będzie powodował takich problemów.
Czy jednak plan ten wejdzie w życie? Data głosowania w tej sprawie nie została jeszcze ustalona.
Źródło: AD.nl
Źródło: AD.nl