Nocne ataki na sklep i restauracje w Utrechcie

Richard K. nie miał problemów psychicznych

Zacieśnia się pętka wokół strzelców, którzy pod koniec maja otwarli ogień do sklepu rybnego i restauracji w dzielnicy Utrechtu, Lombok. Policja każdego dnia zdobywa nowe dowody w prowadzonym śledztwie. Według funkcjonariuszy w sprawie swój udział ma również obywatelka naszego kraju.

Do zdarzenia doszło w nocy z 28 na 29 maja. Wtedy to nieznani sprawcy ostrzelali z krótkiej broni kilka lokali. Rano dziury po kulach widać było w witrynach między innymi restauracji Arabella na Moskeeplein oraz w sklepie rybnym Blub & Blub na Laan van Nieuw Guinea. W wyniku ataku lokale i ich wyposażenie zostało lekko uszkodzone, nikt na szczęście nie został ranny. Sytuacją zaniepokoiły się jednak lokalne władze, tym bardziej, że nieznani sprawcy z każdym atakiem postępowali o krok dalej. Mający miejsce kilka dni później atak na sklep mięsny, na Prins Bernhardplein to już nie tylko strzały, ale również ładunek wybuchowy pozostawiony przed wejściem do budynku. By zabezpieczyć teren, musiał interweniować patrol saperski.

Wszystko to doprowadziło do sytuacji, w której władze miasta podjęły decyzję, by dla bezpieczeństwa zamknąć wymienione wyżej lokale na okres pięciu tygodni.

 

Dochodzenie

Pomimo, iż punkty usługowe były zamknięte, to lokalna policja pracowała nieprzerwanie zbierając materiał dowodowy. Już praktycznie kilka godzin po ataku doszło do małego przełomu. Okazało się, że właścicielem sklepu rybnego i restauracji jest jeden i ten sam człowiek. To zaś oznaczało, że oba nocne ataki były ze sobą ściśle powiązane. Wszystko wyglądało więc na to, iż ktoś chciał zastraszyć właściciela lub wywrzeć na nim jakąś presję. Działania te mogły być również pewnego rodzaju ostrzeżeniem dotyczącym np. wyłudzenia haraczu. Właściciel obiektów zaprzecza jednak, jakoby miał jakiekolwiek powiązania ze światem przestępczym. Nie rozumie również, dlaczego ktoś wybrał sobie za cel właśnie jego lokale. Zdaniem gospodarza on nic złego nie zrobił. Nie działał przeciw lokalnej społeczności, nawet w ostatnim czasie z nikim się nie pokłócił w interesach i nikogo nie zwolnił. Nie ma więc pojęcia, co może być przyczyną nocnej strzelaniny.

 

Nie ma mowy o pomyłce

Parę dni temu, policja udostępniła nagrania z momentu ataku. Funkcjonariusze liczą na to, iż komuś uda się rozpoznać napastników. Nagranie to pokazuje również dobitnie, że nie może być tu mowy o przypadku. Skuter z dwójką przestępców zatrzymuje się przed lokalem. Jadący z tyłu mężczyzna schodzi z pojazdu, podchodzi kilka kroków w kierunku witryny i oddaje strzały, potem oboje szybko odjeżdżają. Parę minut później kamery „łapią” ich znów, gdy ci są w drodze do sklepu rybnego Blub & Blub na rogu Celebesstraat.

 

Relacje świadków

W toku postępowania na komendę zgłosił się również jeden ze świadków, który mógł mieć w tej sprawie dość ważne informacje. Mieszkający w okolicy Holender zeznał, że w popołudnie poprzedzające nocny atak, podeszła do niego kobieta w średnim wieku, która łamanym holenderskim z wyraźnym polskim akcentem zapytała, czy restauracja i sklep rybny w Laan van Nieuw Gwinea, należą do tej samej osoby. Mieszkaniec potwierdził, nieświadom, iż dzięki jego informacjom oba lokale znajdą się za kilka godzin pod ostrzałem. Policja pomimo śledztwa nie potrafi jednak namierzyć kobiety.