2-latek uciekł matce w ciąży i ruszył w podróż pociągiem

Nowy rozkład NS, na tory wyjedzie więcej pociągów

Mówi się, iż kobieta w ciąży jest w stanie błogosławionym. Wiele jednak przyszłych matek, zwłaszcza na krótko przed porodem, przeklina swój stan. Nie chodzi jednak o dziecko. Po prostu czują się ciężko, szybko się męczą, mają też poważne problemy z poruszaniem. Gdy więc muszą zrobić kilka rzeczy naraz zaczynają się problemy. Przekonała się o tym pewna Holenderka na stacji kolejowej Helmond, która opuszczając pociąg, przeżyła mały horror.

Z pozoru prosta czynność

Ciężarną kobietę z pozoru czekała tak prosta czynność jak wyjście z pociągu na peron. Gdy jednak rozwiązanie blisko, wyjście z przedziału, zabranie wszystkich swoich rzeczy i upilnowanie dwuletniego syna może być problematyczne. Spieszyła się zatem, by wysiąść na stacji, przepychając się przez tłum pasażerów. Gdy jej się to udało, odetchnęła z ulgą. Momentalnie jednak ku jej przerażeniu spostrzegła, iż nie ma z nią dwulatka. Uważając, by nie wywrócić się przy wysiadaniu z pociągu, na chwilę spuściła go z oczu. On zaś, zamiast iść za nią, trzymając się jej ubrania, musiał zostać w składzie, który właśnie odjechał.

 

Zgłoszenie

Około godziny 10:40 policja w Helmond otrzymała zgłoszenie, by udać się na tamtejszy dworzec. Tam patrol wysłany przez dyspozytora spotkał przerażoną ciężarną, która powiedziała, iż oprócz dziecka w brzuchu ma jeszcze 2-latka, który właśnie oddala się od niej jednym ze składów, który opuścił stację. Po tych informacjach policja zdecydowała się natychmiast skontaktować z NS. Kolej zaś zaalarmowała konduktora w tym konkretnym składzie.

Powrót do mamy

Mężczyzna dzięki dokładnemu rysopisowi, jaki przekazała matka, szybko odnalazł dwulatka. Pracownikowi kolei pomogły również dwie jadące pociągiem kobiety, które zaopiekowały się maluchem do momentu aż pociąg zatrzymał się na stacji w Blerick. Tam dziecko zostało przekazane nie matce czy policji, a innym pracownikom NS, którzy ruszyli z nim drogę (już samochodem), do Helmond. W połowie trasy zaś spotkali się z policjantami, którzy to przejęli brzdąca, by kilka minut później oddać go już matce.

 

Miś

„Mały chłopiec był oczywiście bardzo smutny, ale na szczęście podczas jazdy udało nam się sprawić, że przybrał uśmiechniętą i szczęśliwą minę” – przekazał holenderskim mediom rzecznik policji. Jak to się stało? Policjanci wykorzystali swoją „tajną broń”, która znajduje się na wyposażeniu wielu radiowozów. Oficerowie wykorzystali pluszowego policyjnego misia, przygotowanego do tego typu zadań. Później zaś, gdy pojawiła się mama, radość była już pełna.

 

Źródło: AD.nl