1,5 roczne dziecko tonie wraz z autem w porcie

1,5 roczne dziecko tonie wraz z autem w porcie

Na kursie prawa jazdy uczą, by po zaparkowaniu samochodu zaciągnąć hamulec ręczny. Ma to sprawić, iż auto bezpiecznie będzie stało na miejscu. Wielu kierowców jednak o tym zapomina lub blokuje samochód, pozostawiając go na biegu. Gdy jednak ten wyskoczy może dojść do tragedii takiej jak ta w Maassluis, gdzie do wody wpadł samochód z małym dzieckiem zapiętym w foteliku na tylnym siedzeniu.

Pojazd z półtorarocznym dzieckiem stoczył się i wpadł do wody w porcie, w Maassluis. Do zdarzenia doszło w niedzielę około godziny 12:30. Kierowca, ojciec dziecka, zaparkował pojazd wzdłuż nabrzeża w Haven. Gdy wysiadł z samochodu, szybko zorientował się, iż pozostawił auto na „ludzie”. Wiedzę tę otrzymał jednak w wyjątkowo przerażający sposób. Samochód stoczył się z nabrzeża i wpadł do wody. To jednak nie było najgorsze. Mężczyzna w aucie nie był sam. Na tylnym siedzeniu w foteliku było bowiem nadal zapięte jego półtoraroczne dziecko.

 

Ratunek

Jak wspomina jeden ze świadków, usłyszał on nagle duży plusk. Gdy się obrócił, zobaczył pojazd w wodzie. Auto spadło do wody kołami do góry i szybko zaczęło tonąć. Kilka sekund później było słychać drugi plusk. Gdy ludzie podbiegli do kanału zobaczyli, oprócz znikającego pod wodą auta, dwie ręce wystające z niej i unoszące dziecko. Chwilę później z toni wyłoniła się głowa dorosłego mężczyzny, który zaczął wołać o pomoc. To był ojciec dziecka, który widząc co się stało, nawet się nie zastanawiał i wskoczył do wody po córeczkę.

 

Z pomocą

W tym momencie słychać kolejny plusk. Jeden ze świadków wskoczył do wody, by pomóc rodzicowi. Jak przekazała reporterom AD 35-letnia Jorien van Hoorn, która rzuciła się na pomoc tacie, zadziała ona instynktownie: „Nie wiedziałam, czy w samochodzie było więcej osób, to była moja pierwsza obawa”. Na szczęście w samochodzie już nikogo więcej nie było. Kobieta doskonale umiejąca pływać i znająca techniki ratownictwa wodnego przejęła dziecko od ojca, by ten sam mógł złapać równowagę w wodzie i nieco odetchnąć. Wyjście na suchy ląd nie było bowiem proste. Nabrzeże było wysokie i nie dało się ot, tak wspiąć na nie. W pobliżu nie było też żadnych drabinek ani schodów.

Żywa lina

Problem ten rozwiązali jednak ludzie będący na brzegu. Jeden z przechodniów poprosił o pomoc gapiów, by złapali go za nogi, następnie położył się na ziemi i powoli opuścił do wody, by odebrać dziecko. W ten sposób dziewczynka bezpiecznie znalazła się na brzegu.

 

Marynarze

Dziecko było już bezpieczne, w zimnej wodzie został jednak nadal ojciec i kobieta. Im jednak na pomoc przybyli marynarze pracujący na zakotwiczonym po drugiej stronie portu holowniku. Natychmiast odbili od nabrzeża i popłynęli do dwójki w wodzie, rzucili im koła ratunkowe i wciągnęli na pokład.  W ten sposób wszyscy byli już bezpieczni.
Cała trójka trafiła potem na badania kontrolne do szpitala.

 

Źródło:  AD.nl