Życie z piętnem zamachowca…

W poniedziałek (18 marca 2019), zakrojona na szeroką skalę akcja policji pozwoliła zatrzymać 37 letniego Turka, który wedle relacji świadków miał dopuścić się zabójstwa trzech osób i zranienia 5 innych podczas strzelaniny w jednym z tramwajów w Utrechcie. Zanim jednak policjanci skuli podejrzanego, w ręce policji wpadło dwóch innych mieszkańców Holandii…


Zamach w tramwaju okazał się szokiem zarówno dla samych Holendrów jak i służb bezpieczeństwa kraju. Nic więc dziwnego, że praktycznie wszystkie jednostki policji w rejonie Utrechtu zostały postawione w stan najwyższej gotowości. W rozpoczętej na szeroką skalę obławie złapany został 27 letni Holender wraz ze swoim bratem. Obaj mężczyźni bili podejrzewani o współudział w zamachu. Trafili o aresztu.

Tragiczny poranek

Mężczyzna obudził się dość późno, około godziny jedenastej. Gdy spojrzał na swój telefon szybko zorientował się, że w jego mieście stało się coś strasznego. Gdy podchodzi do okna widzi policjantów wokół czerwonego samochodu osobowego zaparkowanego pod blokiem. Szybko dowiaduje się również od sąsiadów, iż to samochód prawdopodobnie należący do zamachowca z tramwaju. Gdy 27 latek wychodzi na zewnątrz zostaje momentalnie zatrzymamy przez policje, która prosi o jego dokumenty oraz klucze do mieszkania.  Wszystko to nie było dla mężczyzny niczym dziwnym. Wcześniej miał już zatarg z prawem, a jego rodzina to jedyni Marokańczycy w budynku. Przekazał więc klucze i dokumenty policji. Uważał to bowiem za rutynowe działania. Sam jedzie do miasta, by odebrać siostrę ze szkoły, spotyka się ze znajomymi. Po pewnym czasie otrzymuje jednak telefon od policji, iż proszony jest o powrót do domu. Tam na oczach innych mieszkańców, policjanci skuwają mężczyznę, każą mu wsiąść do radiowozu i informują, że został aresztowany pod zarzutem udziału w porannej strzelaninie.

Podejrzani o udział w poniedziałkowych zamachu w Utrechcie, pomimo oczyszczenia z zarzutów, nadal musza borykać się z nieufnością współmieszkańców.

Areszt

27latka zatrzymano kilka godzin po ataku i przetrzymywano do wtorkowego wieczoru. Policja wielokrotnie przesłuchiwała zarówno mężczyznę jak i jego brata, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej o ich udziale w zamachu oraz o tym gdzie ukrywa się poszukiwany Turek. Mężczyźni jednak nie udzielali żadnych informacji, ponieważ nie mieli o tym żadnego pojęcia. Tłumaczyli się tylko, że to wszystko to jedna wielka pomyłka i nie mają nic wspólnego ze sprawą. Na pytania zaś o 37-letniego Turka odpowiadali, że znają go tak jak wszyscy inni mieszkańcy. Wiedzą kim jest, wiedzą, że często jest agresywny i najprawdopodobniej bierze narkotyki, nic więcej. Pomimo swoich zeznań i pełnej współpracy z policją,  mężczyźni musieli spędzić noc w areszcie. Ich wersję potwierdziły w końcu badania specjalistów ds. kryminalistyki i obaj zostali zwolnieni do domów.

To jednak nie był koniec koszmaru

Oczyszczenie z ciążących na mężczyznach zarzutów nie zakończyło koszmaru. Informacje o aresztowaniu lotem błyskawicy rozniosła się wśród okolicznych mieszkańców. Odmienność etniczno- kulturowa rodziny zrobiła tu swoje. Mężczyznę okrzyknięto terrorystą, a w sieci pojawiły się nieprzychylne wpisy na temat 27 latka i jego brata. Chociaż policja oficjalnie potwierdziła, że mężczyźni nie mają jakiegokolwiek związku z tą sprawą, to nadal wielu ludzi podchodzi do nich z ogromnym dystansem. Wszystko według zasady iż „niewinnego by nie aresztowali”. Ponadto jeśli praktycznie każdy śledził informacje o strzelaninie i aresztowaniach, po pojmaniu 37-letniego Gökmena, mało kto interesował się już policyjnymi dementi. Mężczyzna, jak i jego rodzina, muszą teraz radzić sobie z ostracyzmem w ich własnym miejscu zamieszkania i nic nie zapowiada by taki stan rzeczy miał szybko się zmienić. Zaufania nie da się bowiem odbudować w kilka dni.