Zwierzęta kryć się, nadchodzą ekolodzy!
W Holandii pojawiło się nowe, niezwykle groźne, wręcz śmiertelne zagrożenie dla tamtejszych zwierząt hodowlanych. Nie są to jednak wirusy czy bakterie, a ekolodzy i eko-aktywiści. Ludzie potrafią być równie niebezpieczni dla zwierząt, o życie których walczą, jak ptasia grypa czy afrykański pomór świń.
"Niedźwiedzia przysługa to inaczej przysługa nie w porę, niepotrzebna, przynosząca szkodę. Powiedzenie pochodzi z bajki o niedźwiedziu, który żył w przyjaźni z pustelnikiem. Któregoś razu niedźwiedź chciał mu spędzić muchę z czoła i z nadmiaru gorliwości po prostu go zabił."
Źródło: Interklasa.pl
Nalot na fermę
Czterdziestu eko-aktywistów z organizacji Animal Resistance najechało w sobotę, około godziny 11:30, na jeden z budynków fermy kaczek przy Doornhoekstraat, w belgijskim Bekegem. Ekolodzy domagali się, by ostatnia „fabryka foie gras” we Flandrii została zamknięta w trybie natychmiastowym. Aktywiści wdarli się więc między boksy i ubrani w białe kombinezony i maski rozpoczęli okupacje pomieszczenia. Całość zaś transmitowali w mediach społecznościowych. Akcja przyniosła porażające efekty. Problem w tym, iż nie można tutaj mówić o sukcesie.
Działania ekologów miały chronić drób, a doprowadziły do śmierci prawie 400 ptaków.
Nalot mający zwrócić uwagę na ochronę praw zwierząt spowodował śmierć 183 kaczek praktycznie w chwili wejścia eko-aktywistów i chwilę po tym. Ponadto 200 innych zwierząt będzie musiało zostać zabitych w niedługim czasie (dziś lub jutro). Wszystko to z powodu ogromnego stresu, jaki zafundowali zwierzętom ekolodzy.
383 kaczki na koncie ekologów?
Jak mówi kierownik hodowli, straty spowodowane najazdem ekologów można porównać do plagi jakiejś choroby, która nawiedziła hale, gdzie żyły zwierzęta. Kaczki hodowane z myślą o foie gras wymagają specjalnej opieki. Muszą one żyć w spokoju i niezbyt dużo się poruszać. Dlatego też zwierzęta te ulokowane są pojedynczo w małych klatkach. Gdy w pewnym momencie do hali wbiegło 40 osób i potem prawie cały czas spacerowało między kojcami, świecąc jasnymi światłami telefonów w zaciemnionym lekko pomieszczeniu, zwierzęta doznały szoku.
To zaś doprowadziło tego, że kaczki nie mając gdzie uciec, ani gdzie się schronić umierały ze strachu. Nie wytrzymywały im serca. 183 ptaki padły praktycznie jeszcze w dniu nalotu. W przypadku 200 innych kaczek ich stan zdrowia jest na tyle ciężki i nierokujący poprawy, że gospodarz musiał zdecydować się na ich uśpienie, by zaoszczędzić im cierpień. To zaś oznacza, iż hodowca stracił 383 kaczki z 500 które były w „zaatakowanym” przez aktywistów pomieszczeniu. Wszystko z powodu walki o życie zwierząt.
Koniec fermy
Informacje o ciężkich warunkach życia zwierząt na fermach foie gras dochodziły do belgijskich władz już od dłuższego czasu. Dlatego też władze zdecydowały, iż działalność ta ma zostać zakończona do 2023 roku. Ekolodzy nie byli jednak zadowoleni z decyzji płynącej z Pałacu Narodu w Brukseli. Domagali się, by ferma została zamknięta jeszcze przed 2020 rokiem. Skrócenie działalności o trzy lata miałoby zaoszczędzić cierpień 300 000 kaczek.
Feralny nalot przeprowadzony przez aktywistów był oczywiście niezgody z prawem. Ekolodzy bezprawnie wtargnęli na teren hodowli. Właściciel może więc zgłosić całą sprawę na prokuraturę. Ta zaś z racji na śmierć dużej ilości zwierząt, na skutek niezgodnych z prawem działań może zarządzić, nie jak to było w zwyczaju, kary pieniężne, ale nawet bezwzględne kary więzienia czy dziesiątki godzin prac społecznych.