Zielony pochówek w Holandii

Przełom października i listopada to okres zadumy i przemijania. Do refleksji zachęca nas nie tylko Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny, ale także przygotowująca się do zimy przyroda oraz coraz chłodniejsze i ciemniejsze dni. Z tej właśnie okazji chcieliśmy przedstawić pewien trend, który w Niderlandach staje się coraz bardziej popularny- zielone cmentarze.

Gdy nie udaje się z alkoholem

Historia ta zaczyna się bardzo specyficznie, od alkoholu. Zakon Sióstr Trapistek szukał sposobu na swoją dalszą działalność. Utrzymanie klasztoru wiąże się bowiem z kosztami takimi jak czynsz, media czy choćby wyżywienie. W kraju gdzie społeczeństwo jest dość mocno zlaicyzowane i nie można liczyć na ogromne datki z tacy czy gigantyczne dotacje państwowe zakony, by się utrzymywać, często muszą prowadzić jakąś działalność biznesową.

Początkowo siostry na należących do nich terenach chciały postawić mały browar lub gorzelnie. Produkcja piwa czy nalewek „zakonnych” to sprawdzone rozwiązanie, dzięki któremu wiele opactw wiąże koniec z końcem. Niestety pomysł ten upadł, ponieważ siostry nie posiadały wystarczającego kapitału na rozpoczęcie działalności i wybudowanie fabryki.

 

Piękno okolicy

Oprócz ziemi, 17 hektarów w pięknej, spokojnej i nakłaniającej do refleksji okolicy, Trapistki nie miały nic. Wtedy właśnie z tej nicości piękna, powstał pomysł stworzenia cmentarza przyrodniczego. Wielu zakonnicom pomysł ten wydał się początkowo nietrafiony. Cmentarz w opactwie, w zgromadzeniu, które ma nieść radość, wydawał się niezbyt przekonującym rozwiązaniem. Po głębszym namyśle idea ta znalazła jednak wiele zwolenniczek. W końcu, jak mówią zakonnice: „Mamy tutaj siedem nabożeństw dziennie, gdzie niezmiennie modlimy się za zmarłych”, poza tym cmentarze zawsze znajdowały się blisko opactw.

 

Decyzja więc zapadła i w opactwie Koningsoord, między Arnhem a Hoge Veluwe, powstał cmentarz. Na próżno na nim szukać jednak nagrobków, krzyży czy nawet kamieni cmentarnych. Nic takiego tam się nie znajduje. O mogiłach świadczą jedynie małe drewniane krążki położone na ziemi. To na nich, lokalny rzeźbiarz wypisuje ewentualne dane zmarłego na życzenie rodziny. Dysk ten zaś rozpada się po kilku latach, nawiązując nijako do przemijalności ludzkiego życia.

Spacerując wiec po cmentarzu, przechadzamy się  tak właściwie po łące, która niczym nie zdradza swoich tajemnic. Wiosną i latem pełna jest pięknych kwiatów i zbierających nektar pszczół. Jesienią na wysokie ozdobne trawy spadają złote liście rosnących tam drzew. Człowiek, przechadzając się po tak specyficznym cmentarzu, ma czas na zadumę, modlitwę i rozmyślanie nad przemijalnością jego życia tutaj na ziemi.

 

Holandia

Dla Polaków brak możliwości postawienia świecy na grobie bliskiej nam osoby, może wydawać się bolesny. Na cmentarzu, na łonie natury nie jest to możliwe, służy do tego specjalna kaplica. Dla mieszkańców Niderlandów nie jest to jednak problem. Wręcz przeciwnie grób, którym w żaden sposób nie trzeba się zajmować to ogromny plus. Odpada sprzątanie, pielęgnacja, a koszty pogrzebu z racji na wiklinową trumnę czy biodegradowalną urnę, są niższe niż w przypadku tradycyjnego pochówku. Nikt też nie ma do nas pretensji za to, że nie odwiedzamy grobu, ponieważ gdy trawa obrośnie mogiłę, nie wiadomo nawet, że ktoś został tam kiedyś pochowany.