Zielona energia nie istnieje?

Parę dni temu pisaliśmy o aresztowaniu ludzi grożącym budowlańcom stawiających farmy wiatrowe. Mężczyźni ci uważali, że działania te nie tyle, co nie pomogą, ale zaszkodzą lokalnej społeczności. Poszliśmy dalej tym tropem i dotarliśmy do badań opublikowanych przez fundację klimatyczną HST. Wyniki ich analiz są szokujące.

Fundacja klimatyczna HST opublikowała w miniony piątek wyniki badań przeprowadzonych na reprezentatywnej grupie 2748 respondentów rozsianych po terenie całej Holandii. Wyniki zszokowały badaczy.

 

To wszystko to spisek

Pierwszym co rzuca się w oczy, jest samo pojęcie zielonej energii, czyli takiej pochodzącej ze Słońca, wody, czy wiatru. Zdaniem blisko 20% ankietowanych taka energia nie istnieje. Wszystko to zaś są wymysły lobbystów i polityczne zagrywki, po to by ludzie musieli zapłacić więcej za prąd i wymusić na nich wymianę infrastruktury w domu na taką mniej „prądożerną”, czyli nową i droższą. Światełkiem w tym tunelu jest jednak to, że część z ankietowanych nie wierzy nie tyle w możliwości pozyskiwania energii z wody czy wiatru, ale w to, że sposoby te mają również negatywny, jeszcze niezbadany wpływ na środowisko.

W grupie tej bardziej sceptyczni do odnawialnych źródeł energii, są mężczyźni. 24% męskiej populacji wykazuje duże podejrzenia odnośnie wprowadzanych rozwiązań. Co ciekawe nowe technologie cieszą się większym zaufaniem u kobiet. W ich grupie tylko 16% jest nieufna fotowoltaice, elektrowniom wodnym czy wiatrakom.

 

Co piąty Holender nie wierzy w takie coś jak zielona energia, co drugi nie widzi zaś różnicy między holenderską zieloną energia, a jej zagranicznym odpowiednikiem.

 

Co drugi Holender nie widzi różnicy

Badacze wskazują na jeszcze jeden ciekawy fakt. Ponad połowa społeczeństwa nie widzi różnicy między holenderską zieloną energią, a jej zagranicznymi odpowiednikami. Brzmi to może dość abstrakcyjnie, ale ma realny wpływ na komfort życia w Holandii. Chodzi bowiem o to, że zielona energia z zagranicy jest „zielona” tylko w teorii.

Jest to bowiem marketingowo-prawny chwyt, który wielu dostawców prądu chce wykorzystać do zwiększenia sprzedaży. Wszystko dlatego, że firma X czy Y kupuje prąd z np. Norwegii, co jest możliwe na wspólnym unijnym rynku energetycznym. Z racji tego, iż w tym nordyckim kraju praktycznie cała energia pochodzi ze źródeł odnawialnych, ma ona „zieloną etykietę”. W rzeczywistości jednak w Holandii nie zmienia się nic. Nadal jest tyle samo wiatraków, nadal jest takie samo zapylenie, ponieważ przejście na zieloną energię to tylko umowy handlowe, które nie wpływają na środowisko naturalne. W przypadku zaś wzrostu zapotrzebowania na holenderską zieloną energię, firmy energetyczne muszą zadbać o odpowiednią infrastrukturę, taką jak np. wiatraki.