Zawalił się parking w Nieuwegein

Zawalił się parking w Nieuwegein

W niedzielę wieczorem w Nieuwegein doszło do bardzo niebezpiecznej i wyjątkowej sytuacji. Zawaliła się tam bowiem część wielopiętrowego garażu, parkingu Q-Park przy Szpitalu Św. Antoniego. Na miejsce natychmiast wysłano służby ratownicze. Na szczęście jednak nikomu nic się nie stało. Pojawiło się jednak pytanie, jak do tego mogło dojść?

Cud

To, iż nic się nie stało, to zdaniem świadków cud. Gdy zawaliły się rampy wjazdowe i zjazdowe dla samochodów, na żadnej z nich nie było ani jednego pojazdu. Nie było też nikogo w pobliżu miejsca, gdzie spadały gruzy. W efekcie po tym jak w niedzielę o godzinie 21:50 było słychać ogromny huk, a garaż spowiły kłęby kurzu, jedynym problemem oprócz uszkodzonej konstrukcji były szkody materialne. Gdyby do zawalenia doszło wcześniej, gdy w szpitalu są godziny przyjęć, dziś pewnie pisalibyśmy o ofiarach śmiertelnych lub rannych.

Telefon

Gdy doszło do katastrofy na parkingu, szpital natychmiast zadzwonił do wszystkich pracowników, by upewnić się, czy są w domu. Służby ratownicze, które licznie przybyły na miejsce niezwłocznie wzięły się do pracy. Najpierw korzystano z kamer monitoringu i dronów, gdy okazało się, iż cała konstrukcja jest bezpieczna i na gruzy mogą wejść ludzie wysłano zespół poszukiwawczy USAR z psami wyszkolonymi do odnajdywania zaginionych pod gruzami. Ekipy przeszukały dokładnie wszystkie piętra, czworonogi nie podjęły jednak żadnego tropu.

Czekanie na telefon

Doprowadziło to do długich godzin oczekiwania na telefon. Czy nie zadzwoni ktoś, zgłaszając zaginięcie osoby, która miała odwiedzić szpital, ale z niego nie wróciła. Nikt jednak nie zadzwonił. Nikt nie zgłaszał, iż jego krewni, znajomi mogą być pod gruzami. O godzinie 2 w nocy w poniedziałek stwierdzono więc, iż nikt nie został przysypany i na szczęście nie ma żadnych ofiar.

 

Jedna osoba

Później stało się jasne, iż gdy doszło do zawalenia w garażu, w którym jest 1450 miejsc parkingowych, była tylko jedna osoba. Znajdowała się ona na tyle daleko od miejsca katastrofy budowlanej, iż nic nie widziała, słyszała tylko huk. Po wszystkim wyszła na zewnątrz i dopiero wtedy zorientowała się, iż to było coś nie tak z parkingiem.

Przyczyna

Gdy stało się jasne, iż nie ma ofiar, pojawiło się drugie pytanie. Dlaczego doszło do tego wypadku?

Dlaczego doszło do zawalenia nie tylko jednej rampy między piętrami, ale wszystkich? Na to pytanie nie ma obecnie odpowiedzi. Na miejscu pracują eksperci budowlani. Niektórzy jednak starają się doszukać analogii z tym co stało się w Eidnhoven 7 lat temu. Wtedy z racji błędów technicznych zawalił się parking budowany przy tamtejszym lotnisku. Tam przyczyną były wadliwe ułożone płyty na poszczególnych piętra oraz letnie upały.

Po wypadku w Eindhoven władze w Nieuwegein również przyjrzały się przyszpitalnemu parkingowi, ponieważ ten jest budowany w podobny sposób. Stwierdzono jednak, iż nie są potrzebne żadne specjalne środki zabezpieczające, nie trzeba też zmniejszyć pojemności parkingu. Wszystko było dobrze. Samorząd stwierdził jednak, iż w przyszłości będzie potrzebna kolejna kontrola.

Służby jednak wskazują, iż mimo podobnych materiałów nie można na razie łączyć tych dwóch spraw. Trzeba poczekać na wyniki ekspertyzy technicznej, która wskaże, co było nie tak.

 

 

Źródło:  NU.nl