Zaskakująca reklama McDonald’s w Holandii

Zaskakująca reklama McDonald’s w Holandii

W marketingu bardzo często trzeba myśleć nieszablonowo, by przykuć uwagę. W ostatni czasie takim myśleniem popisali się eksperci od reklamy McDonald’s. Po raz pierwszy na świecie, na ulicach Lejdy i Utrechtu, pojawiły się bilbordy inne niż wszystkie, takie, których świat jeszcze nie widział.

Dziwna reklama

Na ulicach wymienionych wyżej miast pojawiła się duża reklama na własnym statywie. Co na niej się znalazło. Absolutnie nic. Nie ma żadnego hasła, żadnego logo, żadnych grafik. Na pierwszy rzut oka to tylko czerwony arkusz. Jak więc ma on cokolwiek reklamować? Jak ma wzbudzać skojarzenia z marką?

 

Pachnie

Wystarczy podejść bliżej i zrozumieć skąd ów czerwony kolor i czego jest to reklama. Bilbord bowiem pachnie. Tak, konstrukcja ta pachnie, roztaczając w promieniu około 5 metrów zapach świeżo upieczonych frytek z jakiej sieci? Charakterystyczna czerwień nie pozostawia wątpliwości, iż chodzi tu o McDonald‘s, kolor ten znajduje się w ich księdze znaku.

Czy to działa?

Czy taka kampania naprawdę ma szansę powodzenia? Szef marketingu McDonald ‘s w Królestwie Niderlandów Stijn Mentrop-Huliselan, uważa, iż to może być nowa jakość. Stwierdza on bowiem, iż zapach jest dużo skuteczniejszy w oddziaływaniu na człowieka w wywoływaniu pozytywnych emocji i skojarzeń niż obrazy czy teksty, tym bardziej, iż jest to tak lubiany i charakterystyczny zapach. "Dzięki włączeniu tego kolejnego zmysłu do naszych reklam, znaleźliśmy nowy sposób na przypomnienie ludziom dobrych chwil spędzonych w McDonald‘s" — powiedział Mentrop-Huliselan, cytowany przez "New York Post" i NOIZZ.pl.

 

Nieprzypadkowo

Charakterystyczny zapach może jednak nie tylko przypomnieć nam miłe chwile z tym fast-foodem. Każdy, kto kiedyś jechał po pracy do domu komunikacją publiczną, doskonale wie, jak łatwo może zaatakować głód, gdy ktoś obok przejdzie właśnie z frytkami, hamburgerem czy kebabem. Jeśli mamy pecha i nie mamy przy sobie nic do jedzenia, często przez resztę podróży kiszki będą nam grały marsza, a my będziemy myśleć tylko o jedzeniu. Wie o tym też doskonale przytoczona tu sieć restauracji. Bilbordy te pojawiły się bowiem w nieprzypadkowych miejscach. Znajdują się one w promieniu 600 metrów od najbliższej restauracji. Dlatego też eksperci od marketingu liczą, iż uwiedzeni zapachem frytek przechodnie przejdą te kilka kroków i zajrzą do restauracji, by oprócz zmysłu powonienia nasycić też wzroku i smaku.

 

 

Źródło:  Noizz.pl