Zapasy na epidemię COVID-19 w domowej spiżarni

Pomimo próśb premiera Holandii, pomimo zapewnień niderlandzkich sklepów dotyczących pełnej dostępności towarów, mieszkańcy krainy tulipanów nadal robią zakupy na zapas. Wszyscy boją się bowiem, iż za kilka, kilkanaście dni sytuacja może się pogorszyć, a oni zostaną bez podstawowych produktów. Przyglądając się tej sytuacji, Głos Polski postanowił sporządzić listę zakupów na niepewne czasy.

Nie popadajmy w paranoje

Nasza redakcja nie popiera zakupów,  jakby zaraz cywilizacja miała upaść, a zmarli wstaliby z grobu, rozpoczynając apokalipsę zombie. Uważamy, że pomimo kryzysu władze w Holandii, jak i Polsce radzą sobie z zagrożeniem. Sklepy zaś i ich obsługa dokonuje wszelkich starań, by zapewnić klientom wszystkie niezbędne produkty spożywcze. Powodem powstania tego materiału jest to, co coraz częściej można zobaczyć na śmietnikach w królestwie tulipanów lub nad Wisłą. Ludzie zaczynają wyrzucać stary chleb, bułki, czy popsute przetwory spożywcze. Z tego też względu, by powstrzymać marnotrawstwo żywności, postanowiliśmy przygotować ten materiał.

 

Inna liga

Na początek kilka uwag. W internecie można znaleźć wiele materiałów ukazujących „preppersów”. Ludzie ci od wielu lat przygotowują się na upadek cywilizacji. Z tego też względu potrafią sami pozyskać wodę, dysponują wieloma skrytkami po lasach, pełnych racji żywnościowych, krzesiw czy sideł do polowania na dzikie zwierzęta. Dla nas jednak jedyne polowanie to te na sklepowe promocje. Żywność zaś będziemy przechowywać w domu, a nie beczkach zakopanych gdzieś pod lasem.

 

Drogo, ale szybko i łatwo

Na początek chcemy zaproponować opcję prostą, szybką i zajmującą mało miejsca. Są to wojskowe racje żywnościowe. Gwarantują one ilość kalorii wystarczającą do sprawnych działań żołnierza w warunkach bojowych. To zaś oznacza, iż dla „Kowalskiego” spędzającego dzień w domu będzie to aż zanadto. W komplecie tym, oprócz posiłków, znajdziemy również słodycze, sztućce, a nawet papier toaletowy lub chusteczki nawilżane. Wszystko spakowane w poręczny worek. Łatwe do schowania, tym bardziej że zestaw ten nie musi być w lodówce. Minusem jest cena. Te w zależności od zestawu wahają się od 20 (jednodaniowe) do 140 zł (całodzienne racje). Racje są dostępne na portalach aukcyjnych.

racje żywnościowe

Racje ratunkowe

To coś, co pozwoli nam przetrwać, ale nie liczmy na walory smakowe. Ich przykładem mogą być norweskie racje typu Seven Oceans. Są to batoniki, których kaloryczność to 2421 kcal w 500g. Doskonałe, gdy dryfujemy na tratwie, na środku Atlantyku. W domowych warunkach są po prostu dość niesmaczne. Aczkolwiek z pewnością znajdą się również i tacy smakosze, którym przypadną do gustu. Zapasy na epidemię zgromadzone w batonach to plusy w postaci niewielkiej ilości miejsca, długiego, bo czasem nawet 5-letniego okresu ważności i cena niższa niż przy wojskowych racjach. Minusem jest wspomniany już smak.

racje ratunkowe

Niemiecki pragmatyzm

W praktyce jednak najlepiej wziąć przykład z naszych zachodnich sąsiadów. Niemcy już jakiś czas temu wydali wytyczne dotyczące minimów dla mieszkańca na wypadek sytuacji kryzysowej. Zapasy na epidemie lub jakąkolwiek inną klęskę żywiołową w Niemczech mają pozwolić tamtejszemu obywatelowi przeżyć 10 dni, ze średnim zapotrzebowaniem 2200 kcal dziennie. By utrzymać taką dietę, nie trzeba zamawiać rzeczy w internecie, a udać się do supermarketu.

Lista zakupów

Niemieckie zapasy na epidemię dla jednej osoby na 10 dni to:

  • 2,6 kg mleka i produktów mlecznych
  • 0,4 kg tłuszczu i olejów
  • 20 l wody
  • 3,5 kg zbóż, produktów zbożowych, makaronu i ryżu, chleba, ziemniaków.
  • 4 kg suchych roślin strączkowych i warzyw w puszkach.
  • 1,5 kg mięsa, ryb i jajek, ewentualnie jajek w proszku
  • 2,5 kg owoców w słoikach i orzechów.

 

Zapasy na epidemię, jak nie wyrzucać

Kupując te zapasy na epidemię, należy jednak przestrzegać pewnych zasad. Nabywając mleko, należy wybierać to pasteryzowane w kartonach. Ono może stać długo nawet poza lodówką. W przypadku tłuszczy wybierajmy margarynę nie masło. Jest ona bardziej odporna na wysokie temperatury. Dłużej może stać w cieple. W przypadku produktów zbożowych proponujemy płatki na mleku lub suche chrupkie pieczywo. Ciepły bochenek jest pyszny, ale po 10 dniach trudno wbić w niego zęby. Jeśli jednak decydujemy się na chleb lub bułki warto pamiętać, iż można je mrozić. Ryż, makaron lub kasze mogą leżeć na półce miesiącami. Mięso - to najlepiej kupować przetworzone. Puszki, konserwy, „weki” mogą stać poza lodówką i gdy są zamknięte, nie popsują się jeśli nagle zabraknie prądu. Orzechy, suszone owoce – słodkości, które wytrzymują latami. Wystarczy trzymać je w ciemnym suchym miejscu.

 

To jednak tylko cześć sukcesu. Drugą kwestią jest umiejętne robienie zakupów. Gdy zaczyna kończyć się okres ważności, sięgajmy po nasze racje, a na ich miejsce kupujmy kolejne. Takie wprowadzenie ich do diety, nawet gdy nie wymaga tego sytuacja, spowoduje że nie doprowadzimy do momentu, gdy będziemy musieli wyrzucić te zapasy na śmietnik.