Zakaz fajerwerków na terenie Niderlandów

Od kilku dni na łamach naszej strony pojawiają się fajerwerki. Jest to nieodzowny znak zbliżania się do końca roku. Tym razem kwestia sztucznych ogni dotyczy władz w Hadze. Rząd zastanawia się nad wprowadzeniem w tym roku tymczasowego, ogólnego zakazu fajerwerków.

Jak wskazuje sekretarz stanu odpowiedzialny za infrastrukturę i gospodarkę wodną, Stientje van Veldhoven, rząd musi rozważyć, czy rozsądne jest, by w dobie COVID-19 i przepełnionych szpitali obciążać placówki medyczne i lekarzy jeszcze ofiarami fajerwerków. Władza ma podjąć decyzję w tej sprawie w pierwszych tygodniach listopada.

Odezwa do władz

GroenLinks i Party for the Animals wezwały w czwartek rząd, by wprowadził tymczasowy zakaz fajerwerków. Liderzy wspomnianych wyżej partii w rozmowie z holenderskim Nu.nl wskazują, iż obciążenie opieki zdrowotnej jest tak duże, iż nie ma sensu dodawać medykom kolejnej pracy. Byłoby to skrajnie nieodpowiedzialne. „Biorąc pod uwagę presję na opiekę zdrowotną, myślę, że tegoroczne pytanie jest uzasadnione” stwierdził w oficjalnej odpowiedzi Veldhoven, dodając: „Jako gabinet z pewnością to rozważymy”.

 

Setki ofiar fajerwerków

Propozycja parlamentarzystów wcale nie jest pozbawiona racji. W zeszłym roku, jak wskazuje Safety.nl, do szpitali i przychodni z powodu poparzeń lub urwanych kończyn trafiło 1300 ofiar. Z grypy tej 385 wymagało natychmiastowej pomocy, ponieważ ich stan był ciężki, czasem nawet zagrażający zdrowiu i życiu. Znaczna większość tych ofiar była w młodym wieku, poniżej 20 lat. Ludzie ci łączyli alkohol z pirotechniką i wieloma naprawdę irracjonalnymi, jeśli nie powiedzieć głupimi pomysłami.

 

Zagmatwane prawo

Tragiczna śmierć ojca i syna, którzy zginęli na przełomie 2019/2020 z powodu pożaru wywołanego przez nastolatków odpalających fajerwerki w holu bloku, spowodowała ogromną burzę medialną dotyczącą zakazu pirotechniki. Początkowo wiele miast, a nawet władze centralne pod presją opinii publicznej wprowadziły całkowity (lokalnie) lub częściowy (w skali kraju), zakaz używania tego typu środków. To zaś skutkowało ogromnym niezadowoleniem producentów i sprzedawców tego typu akcesoriów. Decyzje te wywołały również ogromne niezadowolenie wśród samych Holendrów. Wielu z nich nie wyobraża sobie bowiem świętowania nowego roku bez pirotechniki.

Należało więc złagodzić prawo, znaleźć jakąś formę równowagi w przepisach. Wiele miast chciało, zamiast fajerwerków konsumenckich, zorganizować ogromne imprezy z pokazem sztucznych ogni. Z racji jednak obostrzeń koronowych pomysł ten upadł. Również rząd stara się balansować pomiędzy stronami tego „wystrzałowego sporu”. „Gabinet dąży z jednej strony do bezpiecznego sylwestra, a z drugiej do tego, aby ludzie, którzy lubią odpalać fajerwerki, mogli to zrobić. Dla tych ludzi fajerwerki są nierozerwalnie związane z miłym i zabawnym sylwestrem”, wskazuje przywoływany już dzisiaj sekretarz stanu.

 

Szara strefa

W dyskusjach władza musi również pamiętać o szarej strefie. Fajerwerkach ściąganych z Europy Wschodniej czy Chin. Tego typu asortyment jest znacznie tańszy w Holandii i oferuje ludziom sztuczne ognie niedostępne w Niderlandach. Wszystko jednak za cenę bezpieczeństwa. Zdarzały się bowiem potężne petardy, rodem z Chin, wybuchają w momencie odpalenia, w ręku nieszczęśnika. Dlatego też policja i celnicy starają się za wszelką cenę wyłapać przemyt tego typu kontrabandy. Przemyt, który jeśli opisywany tu zakaz wejdzie w życie, stanie się jeszcze większy z racji na swoją opłacalność. Jeśli ludzie będą bowiem chcieli odpalić fajerwerki i tak je odpalą. Nie kupią ich jednak w sklepie, a z bagażnika auta na polskich lub rumuńskich tablicach rejestracyjnych.