Zabiła Polkę, spędzi święta w celi.

Mieli wracać do Polski, rozbili się na drzewie

Wracamy do sprawy bardzo nerwowej 69-letniej Holenderki, która po sprzeczce parkingowej odjechała z Polką na masce swojego samochodu, a chwilę później spowodowała śmiertelny wypadek.

Wszystko wskazuje na to, iż 69-letnia Holenderka, mieszkanka Lith spędzi tegoroczne Boże Narodzenie za kratami. Adwokatowi, mimo usilnych starań, nie udało się zmienić środka zapobiegawczego, który został nałożony na podejrzaną po tym, co stało się na parkingu w jej rodzinnym mieście. Sąd w Den Bosch pozostał nieugięty.

 

Żal

„Bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało. Dla bliskich, ale także dla siebie. To nie pozwala mi spać każdej nocy” - powiedziała oskarżona przed sądem. Ani jednak jej słowa, ani zabiegi obrony nie zmieniły zdania trzyosobowego sądu rozpatrującego jej sprawę. Jak wskazał wymiar sprawiedliwości, zarzuty świadczące przeciw 69-latkce są zbyt poważne, by mogła czekać na swój proces na wolności. Fakt, może w sprawie udałoby się znaleźć okoliczności łagodzące, nic jednak nie zmienia tego, iż na skutek swojej agresji drogowej Holenderka zabiła 38-letnią Polkę, panią Lidę, matkę małego dziecka.

 

Polacy

38-latka razem z mężem mieszkali w centrum Lith między lokalami gastronomicznymi na Marktplein. 13 lipca parkująca seniorka podczas wykonywania manewru uderzyła w bagażnik rowerowy w ich aucie. Holenderka po kolizji poszła szukać właścicieli. Gdy, ich znalazła, sprawy potoczyły się bardzo wartko i wyjątkowo nerwowo.

 

Stłuczka

Co dokładnie się stało?  Stan faktyczny oficjalnie poznamy w styczniu przyszłego roku, kiedy to sąd rozpocznie posiedzenie merytoryczne. Obecnie wiadomo jedynie, iż starsza pani postanowiła odjechać. Nasi rodacy chcieli zaś temu zapobiec. Co postanowili zrobić, tego nie do końca wiadomo. Najprawdopodobniej Polka położyła się na masce samochodu kobiety, a jej mąż otworzył drzwi do auta Holenderki. Ta wtedy ruszyła z piskiem opon. W efekcie 38-latka wylądowała na masce samochodu, starając się kurczowo trzymać czego się da, by nie spaść. Jej mąż zaś wisiał na drzwiach pojazdu. W tym czasie 69-latka tylko przyśpieszyła. Taka szalona jazda trwała kilkaset metrów.

Wypadek

Seniorka nie opanowała bowiem przyśpieszającego pojazdu. Doszło do wypadku. Pojazd na zakręcie na Kerkstraat uderza w słup i zatrzymuje się w rododendronie w jednym z przydomowych ogródków. W efekcie mężczyzna zostaje poważnie ranny w nogę. Jego żona nie mając szans z przeciążeniami, poleciała jak szmaciana lalka. Do Polki został wezwany helikopter ratunkowy. 38-latka trafia do szpitala w Nijmegen, tam jednak zmarła. Zostawiła 3-letnie dziecko.

 

Proces

Podczas wspominanej tu rozprawy pro forma obrońca stwierdził:
„Oświadczenia mojego klienta są spójne i zgodne z oświadczeniami świadków. Sama ofiara położyła się na masce, filmując się telefonem. Potem, kiedy jej partner otworzył drzwi szarpnięciem, zawisł na szyi mojego klienta i pociągnął za kierownicę, klientka nieumyślnie przyspieszyła. Nie było to zamierzone, a zatem nie było to zabójstwo. Co najwyżej podlega to ustawie o ruchu drogowym”. Dla prawnika kobiety był to więc zwykły wypadek śmiertelny. Sędziowie, jak jednak wskazaliśmy wyżej, widzą w tym przesłanki czegoś bardziej poważnego. Kobieta mogła bowiem ruszyć, przejechać kilka metrów, zwolnić i się zatrzymać, a nie przyśpieszać licząc być może, iż kobieta i mężczyzna spadną, być może trafiając pod koła jej auta, co oznaczałoby, iż można by tu nawet mówić o zabójstwie w zamiarze ewentualnym.

Źródło:  AD.nl