Zabił 70-letnią kobietę i uciekł z miejsca wypadku

Holenderski George Floyd? Czy policja zabiła zatrzymanego?

W nocy z poniedziałku na wtorek, na Gordelweg w Rotterdamie-Noord, przechodzącą przez ulicę 70-letnią staruszkę i jej psa potrącił samochód. Gdy kobieta dogorywała ranna na ulicy, mężczyzna uciekł z miejsca wypadku.

Codzienna trasa

Do tragedii doszło naprzeciwko Donker Curtiusstraat, na odcinku między stacją benzynową a wiaduktem. Według świadków 70-latka zawsze w tym miejscu przekraczała drogę, idąc na spacer ze swoim jamnikiem. Była to bowiem najkrótsza trasa pozwalająca dotrzeć z dzielnicy mieszkalnej do położonego nieopodal kanału terenu spacerowego dla psów, w którym to wieczorną przechadzkę miał jej pupilek.

Niektórzy mieszkańcy i sąsiedzi kobiety odradzali jej ten skrót. Wszyscy uważali bowiem, że „przeskakiwanie” ulicy w tym miejscu jest bardzo niebezpieczne. Proponowali, by nadkładała trochę drogi, przechodziła na oddalonym o niecałe sto metrów dalej przejściu dla pieszych. Niestety jak to się mówi „przyzwyczajenie drugą naturą” i kobieta nic nie robiła sobie z porad sąsiadów i znajomych.

Wypadek

W nocy z poniedziałku na wtorek skrót ten okazał się niestety prostą drogą do wieczności. W przechodzącą przez jezdnię kobietę i jej pupila uderzył rozpędzony samochód osobowy. Zdaniem świadków kierowca nawet nie próbował hamować ani przed uderzeniem, ani po nim. Pomimo uszkodzeń pojazdu odjechał w nieznanym kierunku.

Gdy kierowca uciekał z miejsca zdarzenia do 70-latki i jej czworonoga podbiegali już pierwsi świadkowie starający się udzielić im pomocy. Na miejscu zdarzenia wkrótce pojawiły się również służby medyczne, które przejęły proces reanimacji prowadzony przez świadków i przejeżdżających kierowców. Wkrótce  wylądował również helikopter ratowniczego pogotowia ratunkowego. Pomimo jednak natychmiastowej pomocy i długiej reanimacji staruszki nie udało się uratować. Wypadku nie przeżył również pupil ofiary, pomimo iż również do niego przybyła specjalna karetka.

Pościg za kierowcą

Chwilę po pogotowiu na miejscu zjawiła się policja. Funkcjonariusze musieli ustalić kto dopuścił się przestępstwa, polegającego na nieudzieleniu pomocy i ucieczce z miejsca wypadku. Później, gdy mundurowi dowiedzieli się, że kobieta zmarła, do listy win kierowcy dodano również spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Dochodzenie okazało się jednak wyjątkowo proste. Kierowca zapewne myślał, że gdy szybko zniknie i ukryje swój pojazd, uda mu się uciec, ponieważ świadkowie zajęci ofiarą nie zapamiętają marki oraz numeru pojazdu. W tym względzie miał rację. Mało kto walcząc o życie kobiety, przyglądał się uciekającemu samochodowi. Kierowca nie przewidział jednak tego, że podczas uderzenia jego auto straciło przednią tablicę rejestracyjną. Dzięki niej policjanci już w kilka minut dysponowali imieniem, nazwiskiem i adresem kierowcy.

Kierowca myślał pewnie, iż szybka ucieczka z miejsca wypadku zapewni mu anonimowość. Nie wiedział jednak, że podczas uderzenia zgubił tablicę rejestracyjną. 

 

Gdy funkcjonariusze zadzwonili do drzwi, otwarł im podejrzany mężczyzna. Mundurowi natychmiast zabrali go na komendę w celu przesłuchania. Tam też okazało się, że człowiek ten był pod wpływem alkoholu. Badania krwi wskazały, iż musiał on pić jeszcze przed wypadkiem. To zaś jeszcze wydłużyło już i tak poważną listę zarzutów.

Najważniejsze pytanie

Obecnie kierowca znajduje się w areszcie. Drogówka prowadzi zaś dochodzenie mające odpowiedzieć na najważniejsze pytanie. Funkcjonariusze muszą ustalić bowiem, czy kobieta wtargnęła na drogę i to ona odpowiada za incydent, czy też kierowca nie zauważył 70-latki, gdy ta znajdowała się już na środku jezdni. Odpowiedź na to pytanie może bowiem zaważyć na tym, czy mężczyzna spędzi lata za kratami, czy nie.