Wyzysk a wykorzystywanie pracowników tymczasowych
Opisywana wczoraj sprawa polskiego pracownika wyrzuconego z plantacji malin to nie jedyna w ostatnim czasie sytuacja, w której podejrzewano, iż nasi rodacy znajdują się w obozie pracy. Jak wskazują władze Królestwa Niderlandów, każdego roku otrzymują oni dziesiątki informacji o większych i mniejszych nadużyciach względem pracowników migrujących. Część z nich to typowy wyzysk.
Walka z niewolnictwem
Sprawami wykorzystywania pracowników migrujących nie zajmują się tylko i wyłącznie gminy i organy rządowe takie jak inspekcja pracy. Całą sytuację monitorują również organizacje pozarządowe. Wśród nich jest między innymi Orgaznizacja Fairwork, której celem jest zwalczanie współczesnego niewolnictwa. Jej pracownicy w ciągu ostatnich osiemnastu miesięcy otrzymali 93 zgłoszenia. Zawierały one pytania i skargi od pracowników tymczasowych oraz osób postronnych, które tyczyły się wydarzeń mających miejsce na plantacjach, szklarniach czy halach magazynowych.
Duży kaliber
Spośród tych 93 zgłoszeń 14 miało „najcięższy kaliber”. Dotyczyły one bezpośrednio handlu ludźmi oraz wyzysku pracowników. Wyzysk ten jednak należy rozumieć przez pryzmat sztywnych ram prawnych. Wielu naszych rodaków używa tego określenia wskazując, iż płaci im się za mało lub wykonują zbyt ciężką pracę. By jednak była mowa o wyzysku, mogącym być usankcjonowanym prawnie muszą nastąpić trzy przesłanki:
- Robotnik nie otrzymuje wynagrodzenia lub jest ono praktycznie zerowe.
- Występują złe warunki pracy, rozumiane jako praca po kilkanaście godzin dziennie, brak odpoczynku, brak dni wolnych.
- Nie ma możliwości ucieczki. Pracownik nie może rozwiązać umowy i odejść, ponieważ zabrano mu np. paszport.
Jeśli te trzy warunki zaistnieją równocześnie, holenderskie prawo pozwala mówić o ciężkim wykorzystaniu pracownika, czyli wyzysku i obozie pracy.
Polskie pytania
Jak wskazuje Organizacja Fairwork, nasi rodacy odpowiedzialni są za 75% wszystkich skarg i wątpliwości. Większość z nich dotyczy złych warunków pracy. W ostatnich miesiącach wiele z nich odnosiło się do bezpieczeństwa w okresie pandemii, a właściwie jego braku. Na dalszych miejscach znajdowały się pytania dotyczące płatności nadgodzin, wynagrodzenia za przepracowany czas, czy kwestii związanych z umowami. Organizacja podaje tu przykład Rumuna. Przyjechał on do pracy i przepracował 11 dni, bez umowy, gdy zaś zaczął się awanturować, wyrzucono go i nie dostał żadnej zapłaty. Na szczęście takich incydentów z roku na rok zdarza się coraz mniej. Nie zmieniają się jednak branże, w których najczęściej dochodzi do wykorzystania migrantów. Jest to praca w produkcji, rolnictwie, ogrodnictwie i transporcie.
Zmęczenie
Organizacje takiej jak Fairwork i jej podobne uważają, że zgłaszane przypadki to tylko niewielki procent wszystkich incydentów. Pomimo tego, iż w Holandii można spotkać wolontariuszy z praktycznie wszystkich nacji zatrudnionych tam pracowników, a kontakt z nimi przez media społecznościowe jest wyjątkowo prosty, ludzie nie zawsze zgłaszają skargi i wątpliwości. Część boi się ewentualnych konsekwencji i wilczego biletu. Inni są po prostu zmęczeni po kilkunastu godzinach pracy i nie mają ochoty na prawną przepychankę. Jeszcze inni uważają, że nie będą się odzywać, skoro sprawa ich bezpośrednio nie dotyczy. Część zaś po prostu nie wie, że można walczyć o swoje prawa.