Wyrwa w murze, czyli pozwolenia koronowe

Wyrwa w murze, czyli pozwolenia koronowe

Kolejny dzień przynosi kolejne informacje dotyczące pozwoleń koronowych mających wejść w życie od 25 września. W teorii każdy wchodzący do kina, restauracji, pubu czy kawiarni powinien przed wejściem okazać dokument z kodem QR, który po sczytaniu z niego danych potwierdzi to, iż jest on zaszczepiony lub jest ozdrowieńcem, ewentualnie dysponuje aktualnym, negatywnym wynikiem testu na COIVD-19. Czy to jednak tak będzie wyglądać też w praktyce? Wiele wskazuje na to, że nie.

Głos sprzeciwu

Co ciekawe, podmiotem, który zapowiedział, iż nie będzie aktywnie sprawdzał osób wchodzących do lokali branży gastronomicznej, nie był krnąbrny restaurator czy właściciel kawiarni obawiający się, że straci klientów. Oficjalnie przekazała to sama gmina Amsterdam. Wskazała ona, że nie będzie aktywnie egzekwować stosowania koronowego biletu wstępu. Informację o tym przekazał w środę burmistrz miasta Femke Halsema wskazując, iż gmina wraz z podległymi jej podmiotami będzie interweniować tylko w przypadku incydentów. Podejście to zostało uzgodnione na spotkaniu z Radą Bezpieczeństwa. Wszystko dlatego, iż służb miejskich jest zbyt mało, by wyegzekwować wszystko wszędzie. By więc nie wprowadzać podziałów, iż ci są kontrolowani, a ci nie sprawdzani, zdecydowano się wstrzymać kontrolę.
W efekcie władze będą interweniować tylko w przypadku naruszeń przepisów, np. gdy klienci będą w lokalu po północy.

 

Kontrole BOA

Wytyczne rządu wskazują, iż za kontrolę tego, czy restauratorzy przestrzegają nowych przepisów, odpowiadać ma BOA. Oficerowie ci nie mają sprawdzać jednak bezpośrednio samych gości restauracji, ale restauratorów, czy ci skanują swoich klientów. Funkcjonariuszy BOA jest po prostu do tego zbyt mało by skanować każdego. Trudno nawet sobie wyobrazić tak kuriozalną sytuację, w której przed wejściem do każdego pubu, każdej dyskoteki stałby funkcjonariusz państwowy ramię w ramie kontrolujący razem z gospodarzem czy ludzie mają „przepustki koronowe”.

 

Bez przepustki nie wejdziesz

Decyzja władz Amsterdamu nie oznacza więc, iż do tamtejszych lokali można wejść bez pełnego zaszczepienia, czy negatywnego wyniki testu. Sprawdzenie tego leży w gestii właściciela lokalu i to on musi zajmować się skanowaniem kodów QR, jeśli nie chce mieć problemów włącznie z zamknięciem prowadzonego przez siebie biznesu. Nie ma więc szans, iż w stolicy będziemy mogli iść na piwo lub zjeść obiad bez stosownego zaświadczenia.
Sytuacja ta jednak powoduje pewną wyrwę w murze. Wskazuje bowiem, (przynajmniej w teorii), że restauratorzy nie muszą obawiać się kontroli, jeśli w ich lokalu nie dzieje się nic co może zwrócić uwagę BOA. Nie minął więc nawet tydzień, a niektóre miasta już usiłują naginać rządowe przepisy, chociaż te jeszcze nie weszły w życie.  Czemu to robią? Powód jest oczywisty. Brak pieniędzy i brak personelu do aktywnych kontroli. To jednak może się zmienić w najbliższym czasie, ponieważ rząd zapowiedział przekazanie gminom dodatkowych pieniędzy na ten cel.