Wojownik w parku w Utrechcie ścigany przez policję

Wieczorny spacer po parku w dobie koronawirusa w Holandii to dla niektórych jedyna możliwość, by odpocząć od całodziennego zamknięcia w domu. Czasem jednak podczas takiej przechadzki można spotkać ludzi, którzy sprawią, iż ta zamieni się w bieg dla ratowania życia.

Taka sytuacja miała miejsca w niedzielny wieczór w Kromme Rijnpark, w Utrechcie. Przechadzający się mężczyzna zobaczył przed sobą, stojącego nieco w cieniu, człowieka mającego w rękach dwa długie miecze. Co gorsza, jegomość ten zaczął dość mocno nimi wymachiwać. W tej sytuacji spacerowicz postanowił wykonać nagły zwrot i jak najszybciej wycofać się z pola widzenia „szaleńca”. Gdy okazało się, iż człowiek ten go nie goni, świadek zadzwonił na policję.

 

Pościg

W parku, po kilku minutach, zjawił się patrol policji. Podejrzany jednak w porę zauważył funkcjonariuszy, odrzucił swoją broń i zaczął uciekać. Niestety dla niego policjanci okazali się szybsi. Gdy śledczy dogonili uciekiniera, ten przeprosił ich za wszystko, tłumacząc się, że spanikował, iż ktoś w nocy, po ciemku w parku chce zrobić mu krzywdę.

Gdy oficerowie zapytali się, gdzie jest jego broń, ten powiedział, iż nie ma żadnej broni. Odpowiedź ta nieco zirytowała oficerów, na szczęście po chwili musieli przyznać zatrzymanemu rację.

Dziwne hobby

Okazało się bowiem, że zatrzymany uprawia bardzo ciekawe i oryginalne hobby. Trenuje bowiem walkę dwoma mieczami jednocześnie. Wszystkie te podskoki, piruety i wymachiwania bronią to nic innego jak elementy pewnej formy pokazu, inscenizacji rodem z gier komputerowych. Do tego używane są oczywiście piankowe miecze. Podobne do tych wykorzystywanych na LARP’ach. Wyglądem przypominają prawdziwą broń, cios nimi może jednak co najwyżej wykurzyć napastnika.

Policjanci początkowo nie byli zbyt skłonni uwierzyć w te wyjaśnienia, wszystko wydawało się bowiem mało prawdopodobne.

Gdy jednak zatrzymany zaprowadził ich do miejsca, gdzie porzucił oręż, policjanci musieli przyznać mu rację. Jeden miecz był fioletowy, a drugi żółty i faktycznie bliżej im było do dziecinnych zabawek niż do broni białej.

Straszenie ludzi

W dzień popisy mężczyzny zyskałyby pewnie grupę zainteresowanych widzów. W mroku nocy przechodzień nie mógł jednak wiedzieć, iż zatrzymany walczy „dla sportu”. Po przedstawieniu wojownikowi całej sytuacji policja zakończyła interwencję tylko na słownym upomnieniu i prośbie, by nie afiszował się ze swoim hobby w miejscach publicznych, zwłaszcza w nocy.

 

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Politie Utrecht Centrum (@politieutrechtcentrum)