Właściciel sklepu oszukał 300 klientów

Właściciel sklepu oszukał 300 klientów

Pod koniec ubiegłego tygodnia funkcjonariusze holenderskiej policji zatrzymali 27-latka z Vleuten. Mężczyzna został aresztowany pod zarzutem oszustwa, którego dokonał za pośrednictwem prowadzonego przez siebie sklepu internetowego Telephone-discounter.nl. Ponad 300 osób kupiło na tej witrynie smartfon. Nikt jednak go nie otrzymał.

Policyjne śledztwo rozpoczęło się po tym, jak na policję zgłosili sprawę Landelijk Meldpunt Internet Oplichting, organizacja wyłapująca przestępstwa internetowe dotyczące między innymi rynku kupna i sprzedaży. Sprawa ta zresztą nie trafiła tylko i wyłącznie pod lupę śledczych. Zajęli się nią również dziennikarze, omawiający ją w programie telewizyjnym Radar.

 

Nieoczekiwane działanie

Dziennikarze chcieli nagłośnić sprawę, by ostrzec innych internautów przed nieuczciwym sprzedawcą. Do programu, gdy szukano osób, które nie otrzymały zakupionego towaru z Discounter.nl, zgłosiły się dziesiątki osób. Wielu z nich opowiedziało swoją historię, jak to stracili kilkaset euro. Co ciekawe po emisji tego materiału nastąpił przełom. Być może sprzedawca, bojąc się problemów z policją, przelał klientom pieniądze za niezrealizowany zakup. W efekcie kilkadziesiąt osób otrzymało wpłatę z powrotem. Dotyczyło to jednak tylko i wyłącznie tych, którzy zgłosili się do programu. Pozostali nie otrzymali ani centa.

 

Zamknięcie sklepu

Premiera programu oczywiście nie zakończyła policyjnego śledztwa. W lipcu sklep internetowy został oficjalnie zamknięty po raz drugi na polecenie prokuratury. Jak po raz drugi? W czerwcu bowiem prokuratura nakazała zamknięcie sklepu Telefoondiscounter.nl.  prowadzonego przez tego samego właściciela. Podejrzany zrobił, co kazał prokurator, szybko otworzył jednak drugą lustrzaną witrynę pod inną nazwą - Telephone-Discounter.nl (ta została zamknięta w lipcu). W ubiegłym tygodniu policja zatrzymała zaś właściciela pod zarzutem oszukania 300 osób.

 

Przekręt

Na czym polegało oszustwo z telefonami. Sklep, działający już od dłuższego czasu, sprzedawał po prostu urządzenia, których nie miał. Klienci nabywali towar i płacili za niego przedpłatą. Mijały dni, tygodnie i miesiące, a sprzedawca nie wysyłał zamówienia. Mężczyzna tłumaczył się chwilowymi problemami z dostawą, częściami itd. Wielu ludzi jednak dawało się zwieźć i czekało. Czemu? Cały haczyk polegał na cenach i mechanice. Firma sprzedawała bowiem odnowione iPhony. Na stornie internetowej można było przeczytać, iż sklep skupował uszkodzone modele, naprawiał je i potem sprzedawał jako 100% sprawne urządzenia w niskich cenach. Jak niskich? IPhone’a 7 można było już kupić za niespełna 90 euro, a iPhona’a 12 Pro Max za 899 euro. Nie dziwi więc, iż ludzie łapali się na tak niskie ceny i byli skłonni czekać.

 

Źródło:  AD.nl