Wielkie, małe zwycięstwo nad pasztetem w restauracji w Utrechcie
Aby świat stał się lepszy, czasem trzeba zacząć od siebie. By zmienić jego oblicze, często nie da się zrobić jednego dużego kroku, a potrzebne są setki małych. Tak właśnie się stało w restauracji Bistronome Des Arts w Utrechcie, która podjęła decyzję tak wyczekiwaną przez dużą część klientów i obrońców zwierząt.
O Bistronome Des Arts w Utrechcie pisaliśmy już jakiś czas temu. Restauracja stała się bohaterem naszego artykułu, gdy wdarli się do niej obrońcy praw zwierząt i przykuli się do wystroju sali. W efekcie musiała interweniować policja. Jeden zaś z gości trafił do szpitala, wszystko dlatego, iż poślizgnął się na jednej z ulotek, jakie rozrzucili protestujący.
Kolejny protest
Po tej akcji 7 osób zostało aresztowanych. To jednak nie ostudziło zapału obrońców praw zwierząt. W minioną sobotę odbyła się kolejna pikieta, tym razem jednak przed restauracją. Jej powód był identyczny jak na początku roku - foie gras w menu lokalu. To wywodzące się z kuchni francuskiej danie, powstałe ze stłuszczonych wątróbek kaczych lub gęsich, w ocenie obrońców zwierząt powstaje przy nadmiernym cierpieniu ptaków. Te bowiem są sztucznie karmione za pomocą specjalnej rurki wtykanej do gardła i prowadzącej wprost do żołądka. W Niderlandzkim prawie postrzegane jest to jako cierpienie zwierząt i oficjalnie zabronione. Nikt jednak nie zabronił sprzedaży pasztetu, przez co cierpienie ptaków nadal ma miejsce tyle tylko, że za granicami, a restauracje taka jak ta w Utrechcie są temu winne. Gdyby bowiem nie serwowano dania, nie trzeba by tuczyć ptaków.
Wygrana
Po sobotnim proteście właściciel lokalu powiedział dość. Zgodził się usunąć foie gras ze swojego menu ku radości obrońców zwierząt. Czemu? Jak powiedział holenderskim dziennikarzom RTV Utrecht, czuł się „porzucony przez gminę i policję. Mój syn mieszka nad restauracją i sam muszę zorganizować ochronę”. Dodał również, iż z racji nagonki nie był w stanie normalnie pracować.
Reakcje gości
Jak do sprawy podchodzili zaś zwykli Holendrzy i goście restauracji? Część z nich była zniesmaczona działaniem obrońców zwierząt. Wielu jednak przyznawało im rację co do celu, jakim im przyświeca, wskazując, iż w menu dostępnych jest wiele innych wspaniałych, mniej kontrowersyjnych potraw.
Podwójny sukces
Jak dowiedzieli się dziennikarze AD, to nie jedyna restauracja w mieście, która po protestach usunęła to danie. Inna, której nazwy nie chcą zdradzać reporterzy, również wyrzuciła je z tajnego menu. Czemu tajnego? Danie było bowiem dostępne w lokalu, nie znajdowało się jednak w menu, by nie budzić niepotrzebnych emocji.
Jak widać, czasem można zmienić świat, zmieniając lokalną okolicę. Warto jednak pamiętać, by nie robić tego, jak aktywiści za pierwszym razem. Protesty i wszelkie inne działania nie mogą bowiem nosić znamion czynów zabronionych i uderzać w mienie lub wolność innych.
Źródło: Nu.nl