Ubezpieczyciel nie musi wypłacić odszkodowania po powodzi
Opadająca woda ukazuje straty spowodowane powodzią. Wstępne szacunki mówią, iż mogą one wynieść w Limburgii nawet 500 milionów euro. Sam tylko rejon Valkenburg, najciężej dotknięty przez powódź, może potrzebować prawie 400 milionów euro. Tymczasem okazuje się, iż ubezpieczyciele mogą nie wypłacić odszkodowań.
Skala problemu
Okazuje się bowiem, iż mało który ubezpieczyciel oferuje w swojej ofercie polisy obejmujące zalanie spowodowane wylaniem głównych holenderskich rzek lub cofką spowodowaną sytuacją na morzu. Czemu? Odpowiedź jest prosta. Jest do dla ubezpieczycieli po prostu nieopłacalne. Koszty wypłacenia polis w takich powodziach mogą być tak duże, że ubezpieczyciel może po prostu zbankrutować, starając się uregulować swoje zobowiązania.
Strona praktyczna
Co to oznacza dla poszkodowanych mieszkańców? To, iż jeśli nie czytali dokładnie swoich polis, mogą się dość mocno zdziwić. Może się bowiem okazać, iż przez „zalanie” rozumiano pęknięcie rury u sąsiada z góry, a nie wodę sięgającą miejscami do pierwszego piętra.
Inne podmioty ubezpieczają od powodzi, niemniej jednak wypłacane są szkody spowodowane tylko przez mniejsze rzeki, takie jak Geul i Gulp (są one wskazane w odpowiedniej klauzuli), które mogą powodować małe, lokalne powodzie i podtopienia. Gdy zaś wyleje Moza lub Ren sytuacja wygląda inaczej, o czym niestety przekonały się dziesiątki tysięcy ludzi.
Problem
Na chwilę obecną w Holandii ubezpieczenie od powodzi spowodowanej, np. wylaniem Mozy oferuje tylko Turien & To stosunkowo mała firma ubezpieczeniowa. Jak już wspomnieliśmy wyżej, wszystko dlatego, iż ryzyko dla ubezpieczyciela jest ogromne, a dochody niskie. W skali kraju mało kto chce bowiem wykupić to ubezpieczenie, a z racji na jego regionalność (ubezpieczają się tylko Ci w rejonie tych rzek), wiec nie można liczyć na składki z innych bezpiecznych regionów państwa.
Wsparcie władz
Czy to więc oznacza, iż poszkodowani pozostaną bez żadnych pieniędzy? Nie poszkodowani, nawet nieposiadający żadnego ubezpieczenia mogą zwrócić się do rządu centralnego, który zajmuje się niwelacją części powstałych szkód poprzez ustawę o odszkodowaniu za szkody powstałe w wyniku zdarzeń specjalnych (Wts). Ma to miejsce wtedy, gdy obszar uznawany jest za rejon klęski żywiołowej. Nie jest to jednak pełna kwota szkód, a bardziej pieniądze na pierwsze, najważniejsze potrzeby.
Czy więc poszkodowani mieszkańcy nie będą mieć na odbudowę?
Ubezpieczyciele wskazują, że nie zostawią jednak poszkodowanych bez pieniędzy. Obecnie trwają rozmowy z rządem. Ich celem jest znalezienie rozwiązania pozwalającego jak najlepiej pomóc powodzianom. Proponowana jest forma partnerstwa, w której rząd i firmy ubezpieczeniowe wspólnie wypłacą polisę.
Ponadto firmy ubezpieczeniowe prowadzą rozmowy między sobą, tak by cała branża partycypowała w wypłatach.
Sygnał ostrzegawczy
Eksperci niestety nie są w stanie powiedzieć, kiedy i z jakim rezultatem zakończą się te rozmowy. To jednak nie wszystko. Sytuacja w Limburgii to również poważny sygnał ostrzegawczy dla całej branży. Ekonomiści wskazują, że na skutek zmian klimatu tego typu sytuacje będą powtarzać się coraz częściej. Niezbędne są więc rozwiązania systemowe, które stworzą mechanizmy pozwalające na sprawne rozpatrywanie takich spraw w przyszłości.