Typy pasażerów w busie do Holandii część 2

Przedstawiamy drugą część naszego leksykonu- encyklopedii pasażerów. Dziś dowiecie się, kto stanowi największe zagrożenie dla kierowcy i jakie są zasady jednej z ciekawszych busikowych gier, do tego gotowane jaja i polski hip-hop.

Mechanik-pilot

Mechanik

Typ pasażera, który jest niegroźny w stosunku do innych podróżujących. Stanowi jednak śmiertelne zagrożenie dla kierowcy. Osoba ta objawia się w dwóch wariantach. Pierwszym z nich jest mechanik. Poznać go można po tym, iż za wszelką cenę chce usiąść koło kierowcy. Jeśli jakiś niedoświadczony busiarz na to pozwoli, jest już po nim. Pasażer ten wydaje się na początku normalny. Przywita się, pochwali samochód. Wszystko jest ok. Niestety zaraz po wyruszeniu w trasę zaczyna działać. Przez pierwsze 200, czasem 300 kilometrów słucha, przygotowując się do ataku. Później, gdy kierowca się tego najmniej spodziewa, rozpoczyna swoją grę.

Mówi, że często pracował przy samochodach i zna się na pojazdach. Potem stwierdza, że po pracy silnika może powiedzieć, iż najprawdopodobniej jest coś nie tak z zaworem, tuleją lub tłumkiem. Jego zdaniem bus ma poważną usterkę i trzeba ją naprawić. Osobniki tego typu mają najpewniej jakieś dodatkowe ucho. Ponieważ potrafią słyszeć uszkodzenia nawet w zupełnie nowym pojeździe, w którym działa nawiew, klimatyzacja, gra muzyka, a kabinę przepełnia gwar podróżujących. Dla doświadczonych kierowców taki pasażer jest tylko irytujący. Dla niepewnego siebie kierującego jest zgubny. Wejście w nim w dyskusje potrafi skończyć się zjechaniem na parking i godzinnymi oględzinami silnika.

Pilot

Drugi podtyp to pilot. Osoba ta nie zna się na samochodach, ale uważa, że jest mistrzem z geografii. Dodatkowo posiada w sobie wewnętrzną wrogość w stosunku do GPS’u, czy mapy. Ona po prostu kieruje się mocą. Gdy usiądzie z przodu, bardzo szybko zacznie nas pilotować. Ponieważ „zna” trasę. Kierowca może się więc spodziewać propozycji zjazdu z autostrady „bo tędy jest bliżej”, informacji „że tu koniecznie trzeba skręcić, bo on tak czuje”, pomimo tego, że znaki mówią oczywiście co innego. To jednak nie jest najgorsze. Wielu pilotów ma tendencje do oceniania stylu jazdy kierowcy. „Czemu tak wolno?” „a nie jedziesz Ty mój drogi czasem trochę za szybko?”, „nie powinieneś tak wyprzedzać?”, „o zwolnij, trzeba zachować większy odstęp”. Na pytanie, zaś, czy kiedykolwiek prowadził/ła busa lub czy ma prawo jazdy, często pada odpowiedź „Nie”. Wielu najchętniej zostawiłoby taki typ na jednym z przydrożnych parkingów, ale niestety nie mogą tego zrobić.

 

Janusz

Janusza spotkał chyba każdy. Jest to starszy jegomość, który jedzie w lecie w koszulce na ramiączkach, przykrótkich szarych szortach i klapach. Często z wąsem. Generalnie swój chłop. Pogada, pośmieje się. Niestety w wielu przypadkach jego umiłowanie do swojskości i tradycji objawia się w bardzo nieprzyjemny sposób. Gotowane jajka w skorupach obierane podczas jazdy na kolację, stanowią stosunkowo mały problem w porównaniu z wędzoną rybą (tak, to się czasem zdarza). Do tego oczywiście piwo lub pęto kiełbasy. Z innych przywar zdarza mu się pochrapywać lub nie trzymać języka za zębami. To ostatnie jest szczególnie niebezpieczne, gdy spotyka spiskowca, opisywanego w pierwszej części artykułu.

 

Meloman

Dorastająca gimbaza jeżdżąca stadnie. Dwójka lub trójka takich ludzi okupuje tylną kanapę. W busie jest włączone radio, ale im wyraźnie to nie pasuje, dlatego za pomocą głośniczka w smartfonie odpalają własne kawałki. Nie wiedzieć czemu najczęściej jest to polski hip-hop wyjątkowo niskich lotów. Wszystko to sprawia, że osoby ze środka pojazdu czasem potrafią zwariować, słysząc takie stereo z radia z przodu i z tyłu z głośniczka. Jeśli meloman jedzie sam, słucha na słuchawki. Wtedy jest mniej irytujący. Wkurza bowiem tylko swojego sąsiada z miejsca obok. Wszystko dlatego, że melomani są najprawdopodobniej głusi, ponieważ puszczana przez nich na słuchawkach muzyka jest doskonale słyszalna w promieniu metra. Zostawmy jednak ten temat, ponieważ nie wolno śmiać się z ludzkich ułomności.

Ja nie piję - abstynent

W wielu busach jest zakaz spożywania alkoholu. Czasem nie dostosuje się do tego osobnik typu Janusz, ale on, jeśli zwróci się mu uwagę, jest w stanie się na to zgodzić. Zresztą wszystko zgodnie z zasadą, że wygazowane piwo, to też piwo.

„Abstynent” przyjmuje inną taktykę. Uważa, że picie w podróży jest dozwolone. Trzeba to jednak robić z głową. Nie chodzi tu jednak bynajmniej o ilość alkoholu, a o sposób picia. Mamy więc wiśniówkę w kartonie po soku owocowym, drinki wódki z colą w półlitrowych butelkach, czy popijanie z piersiówki jak nikt nie widzi. W skrajnych przypadkach, gdy takowy człek przesadzi, potrafi zniszczyć wyjazd wszystkim pasażerom. Częściej jednak stanowi on doskonałą rozrywkę. Gdy zaśnie na równych drogach Niemiec i Holandii, rozpoczyna się gra w busikową odmianę jengi, polegającą na stawianiu na głowie „abstynenta” coraz wyższych konstrukcji tak, by się nie obudził. Owszem to jest złośliwe, ale człowiek ten otrzymuje zasłużoną karę za swój wyczyn.