Tragiczny stan mieszkań socjalnych w Holandii

Tragiczny stan mieszkań socjalnych w Holandii

W Królestwie Niderlandów od wielu lat brakuje mieszkań socjalnych. Mimo starań władz, sytuacja z każdym rokiem zdaje się być coraz gorsza, a czas oczekiwania na upragnione M wciąż się wydłuża. To jednak nie wszystko. Najnowsze wiadomości z Holandii wskazują, iż ponad 80 tysięcy mieszkań tego typu w Holandii jest w stanie średnim lub złym. Panuje tam brud, wilgoć i pleśń, a szanse na remont są nikłe.

rozliczenie podatku z Holandii

Królestwo Niderlandów dysponuje nieco ponad dwoma milionami mieszkań socjalnych. Z puli tej osiemdziesiąt tysięcy jest, jak to wykazały ostatnie analizy, w stanie średnim lub zły. Urząd Spółdzielni Mieszkaniowych wskazuje, iż wielu najemców tego typu lokali musi płacić czynsz za brudne, zawilgocone, zagrzybione i zapleśniałe mieszkania. Czy da się coś z tym zrobić, czy i ten problem niderlandzkiego sektora mieszkaniowego z czasem nie będzie się pogłębiać?

 

Przyczyny

Co jest przyczyną tego stanu rzeczy? Urząd Spółdzielni Mieszkaniowych nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie. Nie ma bowiem jednej, dobrej odpowiedzi wyjaśniającej każdy z osiemdziesięciu tysięcy przypadków. Sprawa bowiem nie dotyczy wszystkich spółdzielni. Wiele z nich nie ma pod swoją opieką ani jednego domu lub mieszkania w złym stanie. Sytuacje te mają miejsce lokalnie. W niektórych regionach wszystko jest idealnie. W innych nagromadzenie mieszkań urągających ludzkiej godności jest wyjątkowo duże.

 

Ludzie, miasto i pieniądze

Przyczyn należy więc doszukiwać się na wielu płaszczyznach. Spółdzielnie wskazują, iż nigdy nie było i nie będzie tak, by wszystkie domy były remontowane w jednym czasie. Podczas remontu ludzi trzeba bowiem przesiedlić, a to nie zawsze i wszędzie jest możliwe i samo w sobie powoduje opóźnienia. Zamiast bowiem remontować kilka domów, każdy musi czekać na swoją kolej, przez co jego stan się pogarsza. Drugą kwestią są pieniądze. Lokatorzy mieszkań socjalnych często nie mają pracy lub to, co zarabiają, pozwala ledwo związać koniec z końcem. W efekcie nie ma tam wysokich czynszów, nie ma dużych funduszy remontowych. Wiele opłat jest wręcz symbolicznych. Dlatego też za utrzymanie tych domów w dużej mierze odpowiada gmina. Ta zaś zwłaszcza ostatnio z racji epidemii, nie może pozwolić sobie na duże wydatki, ponieważ jej dochody mocno spadły. To zaś, oznacza jedno - wszelkie zbędne prace, te które mogą poczekać, oddalane są w czasie. Gdy zaś nie ma pieniędzy na edukację, czy służbę zdrowia, nie można mówić o remoncie.

W niektórych przypadkach, jest ich na szczęście wyjątkowo mało, za zły stan budynków odpowiadają sami lokatorzy. Są grupy etniczne, które mają za nic, w jakich warunkach żyją. Nastawieni roszczeniowo nie dbają o swoje otoczenie, nie zajmują się nim. W efekcie dom popada w ruinę. Gdy zaś nie da się w nim żyć podnoszą oni krzyk w jakich to warunkach każą mieszkać mniejszości X i domagają się nowych mieszkań i wyższego standardu. Miasto zaś, by nie być posądzone o rasizm, musi spełnić te żądania.

 

Przegląd techniczny

Widząc stale pogarszającą się sytuację, wielu ekspertów wskazuje, iż powinno się wprowadzić nawet „przegląd techniczny domów”. Brzmi to może śmiesznie, ale specjaliści porównują go do przeglądu pojazdu. By nasze cztery kółka były bezpieczne, wykonujemy coroczne badanie techniczne. Gdy pojawiają się usterki, naprawiamy je jak najszybciej. Tak też powinno być w przypadku domów socjalnych. Coroczny przegląd pozwoliłby wykryć spółdzielni wiele drobnych usterek, które są tańsze i szybsze w naprawie w zalążku, niż gdy przybiorą na skali. Łatwiej naprawić cieknącą ubikację niż za kilka lat zrywać zawilgocone tynki, które przyjęły wodę z toalety.
Czy jednak pomysł ten podchwycą spółdzielnie? Nie wiadomo.