Tiel nie chce już u siebie „polskich pudełek”

Samorządowcy chcą wiedzieć gdzie mieszkają Polacy

Władze samorządowe Tiel podejmują działania mające na celu ograniczenie liczby mieszkań dla naszych rodaków przyjeżdżających do pracy w Holandii. Jak jednak wskazują lokalni włodarze, nie robią tego, by zniechęcić gastarbeiterów do swojego regionu. Robią to po to, by uniknąć „polskich pudełek”.

Polskie pudełko

Jak rozumieć to określenie? Władze miasta jak tylko się da utrudniają dzielenie posiadanych przez agencje pracy nieruchomości. Chodzi o to, by właściciele nie dzielili ich dziesiątkami ścianek gipsowych, tworząc „polskich pudełek”, czyli mikro pokoików, swoistych „trumienek”, dzięki czemu w jak najmniejszej przestrzeni da się dosłownie upchnąć jak najwięcej pracowników, chwaląc się przy tym, jedno lub dwuosobowymi pokojami a czasem nawet całymi domami.

 

Duży problem

Problem ten w Tiel jest bardzo duży. Wszystko z racji skali. Od ponad dekady miasto to jest dosłownie „opanowane” przez pracowników migrujących z naszej części kontynentu. Tak wiele przyjezdnych w relatywnie niedużym mieście stanowi dość spory kłopot. Wszystko to doprowadza do sytuacji, w której każdy metr jest dosłownie na wagę złota. Dochodzi czasem nawet do sytuacji, w której pracownicy mieszkają z kadrą kierowniczą, co nie jest zbyt komfortowe. W efekcie w mieście pojawia się coraz więcej drzwi wejściowych. Właściciele nieruchomości decydują się dzielić nie tylko pokoje, ale również całe domy. Dzięki czemu agencja może przynajmniej na papierze wskazać, iż w domku mieszka nie 12 a sześć osób, co marketingowo wygląda lepiej (nie ważne, iż ludzie ci gnieżdżą się na połowie metrażu).

 

Nowe przepisy

By ukrócić tego typu praktyki, władze gminy wprowadziły przepisy, iż po takim podziale dom musi liczyć co najmniej 90 metrów kwadratowych.  „Dzięki temu zwykle mówisz o bardzo dużym domu, który nadal możesz podzielić. I uniemożliwia ci mieszkanie w pokojach lub bardzo małych mieszkaniach” – mówi dziennikarzom AD radny Remco Dijkstra.

 

W górę

Wcześniej również obowiązywały przepisy dotyczące minimalnego metrażu. Wynosił on jednak tylko 40 metrów. To jednak było zdecydowanie zbyt mało, ponieważ agencje dzieląc je na kilka pokojów, sprawiali, iż często nie mieściło się w nich nic oprócz łóżek. Czy to pomoże? Z jednej strony pracownicy nie będą tak ściśnięci na małej przestrzeni. Z drugiej jednak w mieście już teraz brakuje domów, nie tylko dla gastarbeiterów, ale i studentów czy młodych Holendrów, przepis nie rozwiąże więc problemu braku lokali.

A Wam, w jakim najmniejszym pokoju przyszło mieszkać będąc w Holandii?

 

Źródło:  AD.nl