Tego Polakowi już nie odbiorą

Tego Polakowi już nie odbiorą

Nasz rodak trafił przed sąd w Niderlandach z powodu między innymi kradzieży sklepowej. Polaka złapano na gorącym uczynku. Jego reakcja zaskoczyła jednak wszystkich. Po paru sekundach zrabowanych dóbr nie udało się bowiem odzyskać.

rozliczenie podatku z Holandii

Nasz rodak przechadzał się po Zwolle, lekko się chwiejąc i wyraźnie czegoś szukając. Nie interesowały go kawiarnie czy restauracje w centrum miasta. W końcu jednak odnalazł obiekt swoich poszukiwań, sklep Spar na jednej z tamtejszych alejek. Polak wszedł do niego i poszedł w kierunku działu z alkoholem. Tam wziął z regału zimną puszkę piwa.

 

Kolejka przy kasie

Teraz tylko wystarczyło zapłacić i można już było ugasić pragnienie (i zapewne ból głowy spowodowany kacem). Niestety jak na złość przy kasie była kolejka. Pragnienie więc zwyciężyło. Mężczyzna schował puszkę do kieszeni i wyszedł ze sklepu, omijając sznureczek klientów stojących przed kasjerem. Czujne oko sprzedawcy dostrzegło jednak chytry plan Polaka. Jeden z pracowników postanowił zatrzymać mężczyznę, by przypomnieć mu, że nie uregulował płatności.

 

Puszkę może sobie wziąć

Pracownik chciał odebrać piwo. Początkowo wydawało się, iż Polak pokornie przyzna się do winy. Nie uciekał, wyciągnął też schowaną puszkę. W tym momencie sytuacja jednak się zmienia. Szybki ruch. Słychać było syk i aluminiowy pojemnik znalazł się przy ustach obcokrajowca. Pracownik patrzył tylko jak mężczyzna przed nim przechyla puszkę i wypija jednym tchem złocisty napój z pianką (widać naszemu rodakowi musiało zaschnąć mocno w gardle). Potem konsument mówi jakieś niezrozumiałe dla sklepikarza słowa po polsku.
Można powiedzieć, iż nie stało się nic złego. Kwota związana z kradzieżą nie przekroczyła bowiem nawet 5 euro. Sprawa została jednak zgłoszona. Na miejscu pojawiła się policja, a Polak po czasie trafił przed sąd.

Problem z alkoholem

Nasz rodak, tłumacząc się z tego incydentu, wskazał, iż to był żart, iż tego dnia był pijany i przyszedł mu do głowy głupi pomysł. Sąd zadał mu więc pytanie, czy dużo pije, czy ma problem z alkoholem. Polak potwierdził przypuszczenia sądu, gdy to się stało, owszem nie mógł poradzić sobie z nałogiem. Potem jednak trafi do kliniki odwykowej nad Wisłą. Obecnie wrócił zaś do pracy w Holandii, w Vlissingen sortuje jabłka. To właśnie stamtąd przyjechał ze swoim prawnikiem, by stawić się na rozprawie. Wyglądało to tak, jakby nasz rodak chciał uchodzić za innego człowieka. Pokazać, jak się zmienił.
Niestety sędzia wskazuje, iż oprócz sprawy z Zwolle, przeciw niemu toczy się jeszcze jedno postępowanie, za publiczne pijaństwo w Goes, do którego doszło nieco ponad miesiąc temu, 14 czerwca. Oprócz tego Polak ma też sporą kartotekę w Holandii, w której znajdują się kradzieże, akty wandalizmu, uchylanie się od opłat, czy stawianie oporu policji.

Oskarżony odpowiedział na te zarzuty stwierdzaniem, iż jest mu bardzo przykro i chce przeprosić holenderski rząd (naszemu rodakowi chodziło najprawdopodobniej o sąd). Wymiar sprawiedliwości wziął pod uwagę skruchę mężczyzny. Skazał go jednak na tydzień więzienia. Możliwe więc, iż nasz rodak straci pracę w Holandii, jeśli nie uda mu się uzyskać urlopu na ten okres. Pracodawca również może nie chcieć mieć w swoich szeregach skazanego, więc po odsiadce Polak będzie musiał wrócić do ojczyzny lub szukać nowego pracodawcy, co może być trudne.