Taksówkarze nie wpuszczą kibiców na wyścig F1?
Już w ten weekend w Holandii wielkie święto. Do kraju przyjedzie bożyszcze niderlandzkich miłośników sportów motorowych. Max Verstappen wystąpi przed swoimi rodakami na torze w Zandvoort podczas GP Holandii. Zapowiada się więc wielka impreza i feta, ponieważ mało kto zakłada, iż kierowca F1 nie wygra swojego domowego wyścigu. Czy ktoś może popsuć tę wielką radość z przeżywania sportowych emocji? Okazuje się, że tak i mogą to być nie konkurenci Maxa, a taksówkarze.
Max w tym sezonie jest praktycznie nie do pokonania. Trudno sobie wyobrazić, by nie wygrał w tym roku tytułu mistrza świata. Nie dziwi więc, iż zainteresowanie wyścigiem jest ogromne. Holendrzy chcą oglądać swojego idola, zwłaszcza gdy wygrywa, zostawiając konkurencję daleko w tyle. Niestety istnieje prawdopodobieństwo, iż szyki pomarańczowym kibicom popsują nie tyle kierowcy Mercedesa czy Ferrari, a holenderscy taksówkarze. Jak to możliwe?
Strajk
Organizatorzy spodziewają się kompletu na trybunach tego nadmorskiego toru. Oprócz morza pomarańczowych kibiców miejsca na Zandvoort powinni zająć fani F1 z całego świata. Tor w środku Europy sprawia bowiem, iż z chęcią przybywają na niego kibice F1 z Niemiec, Franci, Belgii czy nawet Polski. Sęk jednak w tym, iż w tym roku z tym przybyciem może być spory problem. Wspominani taksówkarze chcą wykorzystać wyścigowy weekend, by walczyć o swoje. Zapowiadają strajki i blokowanie dróg prowadzących na tor.
Paraliż komunikacyjny
Miasteczko, przy którym znajduje się tor w Zandvoort, już rok temu przeżywało logistyczny koszmar. Lokalne drogi nie są w stanie pomieścić takich tłumów kibiców. Poruszanie się tam własnym pojazdem było więc trudniejsze niż wyprzedzanie w Monaco. Gdy zaś do tego dojdą jeszcze akcje taksówkarzy, może się okazać, iż niektórzy z kibiców nie dotrą na czas na arenę sportowych zmagań.
Kasa
O co jednak chodzi? Dlaczego holenderscy taksówkarze chcą strajkować? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. F1 to zaś sport wart miliardy euro. Troszkę z tej kwoty chcieli uszczknąć również taksówkarze. Niestety większości nie będzie to dane. Decyzją lokalnych władz za transport kibiców mogą odpowiadać tylko lokalni mieszkańcy i lokalne firmy taksówkarskie. Tylko ich pojazdy będą mogły przejeżdżać przez swoiste punkty kontrolne stworzone na drogach przez policję i służby porządkowe.
Nieuczciwa konkurencja
To bardzo nie podoba się taksówkarzom z pozostałej części kraju. Wielu z nich chciało w tym czasie działać w okolicy toru, dowożąc tam kibiców. Kierowcy mówią więc o nieuczciwej konkurencji i grożą, że zablokują drogi jeśli lokalni włodarze nie zmienią swojej decyzji. Nie zgadzają się na to, by dzielono ich na równych i równiejszych.
Jak zakończy się cała sprawa? Zegar tyka. Impreza, wraz z seriami towarzyszącymi, zaczyna się już w piątek.
Źródło: f1.dziel-pasje.pl