Szpitale wyrzucą pacjentów z COVID-19

lekarze rodzinni mają leczyć pacjetnów z COVID-19

Od wczoraj lekarze pierwszego kontaktu w Holandii przejęli część zadań związanych z opieką nad pacjentami z COVID-19. Wszystko po to, by chorzy mogli szybciej opuścić szpital i odciążyć tym samym pękające w szwach placówki ochrony zdrowia.

Pomimo iż w ciągu ostatnich kilku dni liczba nowych przypadków zakażeń COVID-19 nieznacznie się zmniejszyła, to presja na szpitale jest nadal silna. W samą tylko niedzielę do szpitali trafiło prawie 2300 pacjentów z koronawirusem, zajmując tak potrzebne w ostatnim czasie łóżka na oddziałach zakaźnych. By więc uniknąć nadchodzącego kryzysu lub, co bardziej prawdopodobne, maksymalnie opóźnić jego nadejście, zapadła decyzja o skierowaniu lekarzy pierwszego kontaktu do „obsługi” pacjentów COVID’owych. Działania te podjęto na chwilę obecnie tylko w Amsterdamie. Niemniej jednak jeśli akcja ta przyniesie pozytywne rezultaty, być może już niedługo w całej Holandii lekarze rodzinni zajmą miejsce epidemiologów.

 

Wyrzucenie pacjentów ze szpitali

Na czym ma polegać testowany obecnie system? Mówiąc najprościej, na wyrzuceniu pacjentów ze szpitali. Brzmi to może brutalnie, ale jak wskazują epidemiolodzy obecnie średni pobyt chorego na oddziale zakaźnym to około ośmiu dni. Dzięki zaś działaniom lekarzy pierwszego kontaktu mógłby się on zmniejszyć do sześciu. To jedynie 48 godzin. Biorąc jednak pod uwagę efekt skali i tysiące pacjentów, pozwala to zaoszczędzić dziesiątki łóżek i zwiększyć przepustowość klinik.

Jak więc to wszystko ma działać w praktyce? Lekarze w szpitalach w Amsterdamie szacują, iż około 50 pacjentów tygodniowo będzie w na tyle dobrym stanie, by można ich było wypisać wcześniej. Nie są to ludzie, którzy w pełni wyzdrowieli. Potrzebują np. nadal tlenu, czy minimalnej kontroli, opieki lekarskiej. Normalnie musieliby przebywać w szpitalu. Jeśli jednak opiekę nad nimi przejmą lekarze pierwszego kontaktu, będą mogli udać się do domów. Tam bowiem lekarz rodzinny podepnie tlen. Będzie monitorował stan pacjenta, odwiedzając go, np. dwa razy dziennie przez owe dna dni, które normalnie chory spędziłby w szpitalu.

 

Lekarze nie będą zagrożeni

Lekarz pierwszego kontaktu pełni więc swoistą funkcję nadzorczą i monitorującą. Nie prowadzi terapii. Sprawdza jedynie jej postępy w końcowej fazie. W fazie tej również sam chory nie powinien już zarażać. Obawy więc, iż pacjent zakazi lekarza, a ten rozniesie wirus dalej, są minimalne, tym bardziej iż medyk stosuje środki ochrony bezpośredniej.