Strażacy z Limburgii nie zostawią nikogo

Strażacy z Limburgii nie zostawią nikogo

We wtorkowy poranek doszło do pożaru w kompleksie mieszkalnym w Eygelshoven, w Limburgii. Z powodu szalejącego żywiołu w jednym z domów ewakuowano kilka sąsiednich mieszkań. Gdy już myślano, że wszyscy są bezpieczni, strażacy weszli do budynku, by ocalić jeszcze kilka istnień.

Jak poinformował Region Bezpieczeństwa Limburgii, ogień pojawił się na krótko przed godziną 7 rano. Na miejsce natychmiast wysłano straż pożarną, która musiała zmierzyć się z dość poważnym żywiołem. Oprócz ognia w budynku było bardzo duży dymu. Dlatego też ratownicy zdecydowali się na ewakuację okolicznych mieszkań.

 

Nie wszyscy wyszli

Po paru chwilach wszyscy ludzie opuścili budynek. Jak jednak przekazali ewakuowani, nie oznaczało to, iż stał on pusty. „Właściciele nie mogli sami usunąć zwierząt z mieszkania” – przekazał rzecznik straży pożarnej. W domu został pies i koty lokatorów. W tej sytuacji zapadła decyzja o wysłaniu strażaków do wnętrza. Dla nich bowiem ważne jest każde życie, niezależnie czy ktoś porusza się na dwóch, czy czterech nogach.

 

Pies i koty

W efekcie ogniomistrzom udało się wydostać z płonącego budynku psa, który znajdował się w mieszkaniu, gdzie wybuchł pożar. Strażacy ewakuowali też koty, z lokalu nad płonącym mieszkaniem. Czworonogi zaraz po opuszczeniu budynku trafiły pod opiekę ekipy karetki dla zwierząt, która została specjalnie skierowana pod ten adres. Gdy okazało się, iż nie doznały one poważnych obrażeń i nie wymagają natychmiastowego leczenia, mogły trafić w ręce swoich właścicieli, aby ci mogli je utulić i uspokoić.

Panika

Jak bowiem wskazują strażacy, zwierzęta w przypadku pożaru nie reagują tak jak ludzie. W większości przypadków instynktownie starają się schować gdzieś w kącie, pod tapczanem, czy za szafą. „Czasem trzeba szukać w dziwnych miejscach” – powiedział dziennikarzom rzecznik straży pożarnej. Wszystko to sprawia, iż ratownicy niekiedy potrzebują dłuższej chwili, by odnaleźć naszych braci mniejszych.
Odnalezienie ich nie kończy jednak problemów. Dla przerażonego zwierzęcia wyłaniający się z dymu i ognia strażak w mundurze i masce tlenowej nie wygląda jak wybawiciel, a bardziej jak potwór. „Widzą nas jako obcych. Ale nosimy grube rękawiczki i wynosimy zwierzęta na zewnątrz”, dodaje rozmówca reporterów. Strażacy nie zostawiają bowiem nikogo. Jeśli tylko mogą, ratują nie patrząc dosłownie na rasę.

Źródło:  Nu.nl