Strajk i poważne problemy na lotnisku Schiphol

W środę na lotnisku Schiphol miał miejsce protest personelu naziemnego linii KLM. Walka o lepsze warunki pracy i płacy spowodowała poważne problemy. Odwołano 12 lotów, a 40 zostało opóźnionych.

Amsterdamskie lotnisko Schiphol pomimo starań nie uniknęło małego chaosu związanego ze strajkiem w porcie lotniczym. W jego rezultacie zostało odwołanych 6 połączeń. Pozostałe opóźnienia i odwołania były zaś związane z trudnymi warunkami pogodowymi występującymi w środę nad lotniskiem. Swoje zrobiły również prace remontowe na jednym z pasów.

 

Strajk personelu naziemnego na lotnisku w Schiphol i złe warunki atmosferyczne doprowadziły do porannego paraliży na lotnisku.

 

Uziemiony KLM

Rzecznik prasowy portu lotniczego w informacji dla mediów przekazał, że uziemione były zarówno loty obsługiwane przez KLM, jak i połączenia wchodzące w skład sojuszu Sky Team. Większość odwołanych połączeń stanowiły więc loty KLM z Amsterdamu. Ich pasażerów poinformowano o uciążliwościach związanych z zaplanowaną podróżą. Wielu podróżnych, pomimo iż doskonale rozumie i wspiera protest pracowników lotniska. Uważa jednak, że jego forma jest zbyt uciążliwa i uderza w osoby postronne. Widać to choćby w tym, iż wiele połączeń na skutek wspomnianej akcji strajkowej, wiążącej się ze znaczącym zmniejszeniem liczby aktywnych pracowników oraz trudnymi warunkami atmosferycznymi, miało ponad godzinne opóźnienia swoich lotów.

 

Minimalizacja szkód

Wiedząc o proteście, holenderskie linie lotnicze wprowadziły już zawczasu szereg możliwości pozwalających uniknąć chaosu na lotnisku. Pasażerom mającym udać się w podróż w godzinach strajku proponowano np. możliwość wylotu bez bagażu rejestrowanego (tylko z małym bagażem podręcznym). Tym zaś którzy nie mogli obejść się bez dużej walizki, przewoźnik proponował bezpłatną zmianę rezerwacji na inny lot w innych godzinach lub dniach.

 

Strajk odbywający się od godziny 7:30 do godziny 10:00 był, zdaniem władz przewoźnika, „zbędny” i „niepotrzebny”. Działania te przynoszą firmie bowiem tylko ogromne straty. Pieniądze zaś potrzebne na ich pokrycie można było lepiej spożytkować inwestując w linię lotniczą oraz w podział zysków z obrotu dla pracowników.

Rozumowanie to jest o tyle przebiegłe, ponieważ to właśnie ze względu na zarobki odbył się środowy strajk. Personel naziemny linii KLM domaga się wzrostu swoich wynagrodzeń o około 8% w przeciągu dwóch lat. Na to zaś nie chcą zgodzić się władze przewoźnika, oferując maksymalnie 6-7% w skali trzech lat.