Staruszki i szczepionkowe oszustwo w Holandii

staruszki zaszczepione przez oszustów

Pewne znane powiedzenie mówi, iż „okazja czyni złodzieja”. Przekonały się o tym dwie staruszki z Heerjansdam, które padły ofiarami fałszywych szczepionek koronowych. Do ich domów przyszli „pracownicy GGD”, którzy dokonali zabiegu iniekcji substancji, która rzekomo miała zapewnić seniorkom odporność na COVID-19.

Dwie staruszki z Heerjansdam padły ofiarami oszustów na przełomie stycznia i lutego. Do 90 i 83 latki zadzwonił ktoś, kto podszywał się pod pracownika GGD. Rozmówca przekazał, iż dzwoni w sprawie szczepienia i z racji na sędziwy wiek seniorek może on zorganizować już na dniach szczepienie w domach obu kobiet. Słysząc to, nie ma co się dziwić, iż zarówno 90 jak i 83-latka z chęcią przystały na taką wizytę.

 

Goście w domu

W przypadku obu babć, gdy nadszedł termin i data wizyty, w domu zadzwonił dzwonek. Staruszki otworzyły drzwi i do domu weszły dwie osoby (policja nie podaje płci gości), które po krótkiej rozmowie zaszczepiły obie kobiety. Następnie, jak wspomina 83-latka, po kilku dniach skontaktowali się z nią, by zapytać, czy dobrze się czuje. Gdy rodziny zaszczepionych dowiedziały się o wizycie natychmiast skontaktowały się z GGD. Służba zdrowia przekazała, iż jej pracownicy nigdy nie wykonują takich zabiegów w domu. W tym momencie krewni skontaktowali się z policją, by zgłosić oszustwo. Początkowo podejrzewano kradzież, ale z mieszkań seniorek nic nie zginęło.

Obawa o zdrowie kobiet

Sytuacja była więc wyjątkowo niepokojąca. Pojawiło się bowiem podejrzenie, iż oszuści mogli wstrzyknąć kobietom niebezpieczną substancję. Obie seniorki czują się jednak dobrze, a badania lekarskie nie wykazały żadnych anomalii. Staruszki mogły więc otrzymać najprawdopodobniej zastrzyk ze zwykłej soli fizjologicznej.

 

Przerwane oszustwo

Policja również wątpi, by oszuści chcieli działać na niekorzyść kobiet, jeśli chodzi o kwestie zdrowotne. Bardziej prawdopodobne jest to, iż po drugiej dawce szczepionki fałszywi pracownicy GGD wystąpiliby z rachunkiem za zaszczepienie, wskazując, iż takie działania poza kolejnością są płatne lub też chcieliby dobrowolnego wsparcia na „walkę z epidemią”. Wizyty zaś i telefony dotyczące pytań o stan zdrowia miały być tylko budowaniem zaufania do siebie, tak by później nie musieli kraść, a po prostu poprosić kobiety o pieniądze.