Śmierć migrantów to był nieszczęśliwy wypadek
Wracamy do sprawy pożaru, który wybuchł 2 maja w Werkendam, w Brabancji, i w którym to zginęło trzech pracowników migrujących z Europy Środkowej. Policja jak i straż pożarna zakończyła w tym tygodniu dochodzenie w sprawie ognistej pożogi, jaka miała miejsce w firmie i mieszkaniach usytuowanych nad nią. Zdaniem ekspertów, wszystko to było tylko nieszczęśliwym wypadkiem. Nie ma mowy o celowym działaniu, przestępstwie.
Przypomnijmy w pożarze, jaki szalał 2 maja, zginęło trzech pracowników migrujących z Litwy. Śmierć ponieśli mężczyźni w wieku 21, 31 i 53 lat. Ich doczesne szczątki zostaną na dniach przekazane rodzinom, by te mogły się z nimi pożegnać i jeśli się na to zdecydują zabrać do ojczyzny, by tam ich pochować. Robotnicy ci mieszkali w lokalu pracowniczym położonym nad firmą stolarską i wnętrzarską Hoogendoorn.
Litwinów nie dało się uratować
Dochodzenie też niejako odpowiedziało na pytanie, czy pracowników można było uratować. Pomimo ogromnych sił (ponad 200 strażaków), w początkowej fazie pożaru, ognia nie dało się powstrzymać. Ciężki sprzęt i tysiące litrów wody nie sprawiły, iż żywioł przestał się rozprzestrzeniać. Płomienie zajmowały kolejne pomieszczenia gospodarcze i stojący nieopodal dom. Mieszkającą w nim rodzinę z dziećmi udało się jednak zawczasu ewakuować.
Dopiero po kilku trudnych godzinach strażakom udało się przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Ogień został zduszony. Ratownicy nie mogli nadal wejść do środka. Cała konstrukcja groziła zawaleniem. Trzeba było najpierw zabezpieczyć gmach. Dopiero po tych czynnościach policja i straż pożarna mogła wejść na zgliszcza. Wtedy też odnaleziono ciała.
Dochodzenie
Na zgliszczach, oprócz firm ubezpieczeniowych i ekspertów z zakresu pożarnictwa, pracowali również policyjni technicy. Ich zadaniem było ustalenie, czy pożar mógł być wynikiem celowego działania. Śledczy nie znaleźli jednak nigdzie śladów wskazujących na podpalenie. Wszystko wiec wskazuje, iż był to nieszczęśliwy wypadek. Co go spowodowało? Zwarcie w instalacji, a może przegrzanie sprzętu? Na to pytanie raczej nigdy nie poznamy odpowiedzi. Zniszczenia okazały się bowiem zbyt duże, by można było dotrzeć do miejsca, gdzie najpierw pojawił się ogień.
Zbiórka
Gdy stało się jasne, iż 2 maja zginęło 3 pracowników migrujących, w internecie ruszyła zbiórka pod tytułem Help Familie Hoogendoorn. Kampania ta ma na celu finansowe wsparcie rodzin ofiar. Chodzi tu nie tylko o pieniądze na dalsze życie bez mężów czy ojców, ale też na tak błahe, a kosztowne kwestie jak choćby sprowadzenie ciał do kraju. Organizatorka, Susanne Blaauw, chciała zebrać 25 000 euro. Do tej pory (niedziela godzina 14:00), datki wpłaciło 930 darczyńców, a kwota na koncie przekroczyła 42 000 euro. Holendrzy nie są więc obojętni wobec tej ludzkiej tragedii.