Skrajności na holenderskich autostradach
W minionym tygodniu funkcjonariusze policji sprawujący służbę na holenderskich autostradach spotkali się z dwoma skrajnościami. Po przygodę ruszyli bowiem zarówno młodzi jak i starzy. Ci jedni z wyjątkową werwą, ci drudzy z dystyngowaną powagą i spokojem. Oboje jednak zakończyli swą podróż w taki sam sposób, bo w policyjnym radiowozie.
Żądza prędkości
W nocy z soboty na niedzielę funkcjonariusze policji zatrzymali 25-letniego kierowcę z Utrechtu. Młodzieniec nie prowadził sportowego samochodu ani wyścigowego motocykla. Było to zwykłe auto jakich wiele na niderlandzkich drogach. Nie ma to jednak znaczenia, gdy w człowieku drzemie duch przygody i instynkt kierowcy wyścigowego. Od czegoś bowiem trzeba zacząć. Nie każdy dostaje bowiem od początku możliwość wejścia do kokpitu bolidu Formuły 1. Aby dotrzeć na ten poziom, trzeba się najpierw wykazać.
Problem w tym, iż „wykazanie” to nie miało miejsca na torze gokartowym, a na autostradzie A59, którą 25-latek pokonywał z prędkością ponad 200 kilometrów na godzinę. Prędkość ta nie wprawiła jednak w zdumienie patrolu jadącego tym odcinkiem autostrady w swoim nieoznakowanym, kilkusetkonnym radiowozie. Gdy minął ich mieszkaniec Utrechtu, ci tylko włączyli sygnalizację świetlną i dodali gazu. Kilkadziesiąt sekund później oba pojazdy stały już na poboczu.
Na piechotę
Wideo rejestrator wykazał, iż Holender jechał o 103 kilometry zbyt szybko. Ta efektowna jazda skończyła się równie efektowną utratą prawa jazdy i pojazdu. Samochód został bowiem skonfiskowany. Czy młody człowiek otrzyma go z powrotem? O tym zdecyduje prokuratura.
Powoli i dostojnie
Nie jest jednak tak, że policja zatrzymuje tylko za nadmierną prędkość. W czwartek funkcjonariusze drogówki zatrzymali kierowcę mikrosamochodu. Pojazdu mogącego rozpędzić się maksymalnie do prędkości 45 kilometrów na godzinę. O zdecydowanie zbyt wolno jadącym użytkowniku poinformowali inni kierowcy. Maszyna poruszała się również w rejonie Utrechtu najpierw drogą A12, a później A27.
Na skargę
Pojazd jadący tak wolno, stanowi takie samo zagrożenie na drodze jak maszyna jadąca ponad 200 kilometrów na godzinę. Dlatego też patrol rozpoczął zadanie przechwycenia zawalidrogi. Gdy dojechał (bo trudno tu mówić o dogonieniu), do mikrosamochodu okazało się, że za jego kierownicą siedzi sędziwy 92-letni pan. To wprowadziło funkcjonariuszy w jeszcze większe osłupienie. Efekty zatrzymania były jednak podobne co w przypadku pierwszego opisywanego dziś pirata. Emeryt stracił prawo jazdy, jego pojazd został zaś ściągnięty lawetą z autostrady. Maszyny jednak nie skonfiskowano. Zamiast tego oficerowie odbyli wychowawczą rozmowę z rodziną seniora, by ta nie pozwoliła mu w tym wieku na takie przygody. Te mogą się bowiem skończyć tragicznie nie tylko dla niego, ale i dla innych uczestników ruchu.