Rząd w Warszawie szykuje zamach na prawa wyborcze Polonii
W tym roku czekają nas wybory parlamentarne. Chyba nikomu nie musimy pisać, iż każdy głos ma znaczenie. Warto głosować nawet jeśli jesteśmy za granicą. Ba będąc poza granicami kraju, powinniśmy tym bardziej iść zagłosować, ponieważ nasze głosy mają wielką moc. Jak wielką? Tak że obecna władza się ich boi. Stworzyła bowiem przepisy, które mogą sprawić, iż głosy Polonii mogą okazać się nieważne - niebyłe.
Głosowanie
Polonia w Holandii nie zapomina o swoim patriotycznym obowiązku i gdy w kraju mają miejsce wybory, tysiące ludzi zarówno tych, którzy na stałe przyjechali do Królestwa Niderlandów, jak i gastarbeiterów ustawia się w kolejkach do lokali wyborczych. Ludzie ci mimo pobytu na obczyźnie czują więź z krajem i chcą głosować. Głosują jednak inaczej niż ich rodacy w kraju. Jak pokazały wyniki wyborów z 2019 roku, w Holandii wygrała Koalicja Obywatelska, na drugim miejscu była Lewica, na trzecim Konfederacja, a dopiero na czwartym Prawo i Sprawiedliwość.
Zmiana przepisów
Widać więc, iż preferencje wyborcze są inne niż w ojczyźnie. Dlaczego jednak o tym piszemy, gdy do wyborów, które odbędą się na jesień, zostało jeszcze dużo czasu? Wszystko dlatego, iż wiele wskazuje na to, iż obecna władza szykuje swoisty zamach na głosy Polonii.
Nowelizacja
PiS i jego stronnicy przegłosowali w parlamencie zmiany w sposobie liczenia głosów (mówimy tu o samym zliczaniu decyzji wyborców). Owo liczenie głosów ma być bardziej przejrzyste i transparentne. Każdy w komisji będzie musiał liczyć każdą kartę osobno (nie będzie liczenia w grupach). Wszystko jak wskazuje władza po to, by uniknąć oszust wyborczych, jakich może dokonać opozycja. W rzeczywistości jednak przepisy te uderzają w Polonię, w ludzi chcących głosować w Holandii, Niemczech czy Stanach Zjednoczonych. Ich głosy mogą bowiem stać się niebyłe.
Niebyłe
O co chodzi? Znowelizowany Kodeks Wyborczy przewiduje bowiem, iż komisje znajdujące się na polskich statkach morskich lub w zagranicznych obwodach będą miały tylko dobę na policzenie wszystkich kart do głosowania i przekazanie pełnych, ostatecznych wyników centralnej komisji wyborczej. Jeśli komisja nie zdąży, głosy w niej oddane zostaną uznane za niebyłe. Co oznacza nie tyle, że są nieważne, ale to iż jakby całkowicie ich nie było.
Rząd ma gdzieś Polonię?
Rząd PiS od zawsze wskazuje, iż chce, by jak najwięcej ludzi głosowało. Nowelizacja ta powoduje jednak efekt odwrotny. Wielu Polaków mieszkających za granicą może się zacząć zastanawiać, czy opłaca się iść głosować. Ludzie nierzadko muszą przecież wziąć dzień wolnego w pracy, jechać czasem dziesiątki kilometrów, by ustawić się często w długiej na wiele godzin kolejce, aby oddać głos. Głos, który może okazać się, iż w świetle nowych przepisów nie miał miejsca.
Rząd więc „podcina skrzydła” wyborcom?
Nie robią nic złego?
Władze wskazują, iż nie robią nic takiego. Rząd mówi, że jest wprost przeciwnie. Twierdzi, iż głos Polonii jest ważny, nie chce więc, by ktoś go fałszował, dlatego są nowe przepisy zakładające nie tylko ko ograniczenia czasowe, ale i o wiele bardziej restrykcyjne (czyli znacznie bardziej czasochłonne) sprawdzanie głosów.
Polonia nie głosuje na PiS, więc pis nowelizuje przepisy, sprawiając iż głosy Polonii mogą być uznane za niebyłe.
Test
Okazuje się jednak, iż władza delikatnie mówiąc, mija się z prawdą. Na Wyspach Brytyjskich przeprowadzono test, mający sprawdzić, czy komisja wyborcza jest w stanie policzyć wszystkie głosy, jakie zostały oddane na nowych zasadach w 24 godziny. Okazało się, iż w największych komisjach głosów w terminie policzyć się najzwyczajniej nie da. I nie chodzi tu tylko o Anglię. Problem ten dotyczy wszystkich państw, gdzie jest duża Polonia, w tym Niemiec, Francji i najprawdopodobniej również Holandii.
Problem
Czy jest więc problem? Wygląda na to, że tak. Rząd jednak go nie widzi. Czemu? Być może odpowiedzią są ostatnie wyniki wyborów na obczyźnie, w których PiS poniósł dotkliwą porażkę. Zjednoczona Prawica nie ma bowiem za granicą aż tak dużego poparcia jak w kraju. A jest o co walczyć. W ostatnich wyborach głos za granicą oddało 348 tysięcy osób. Jest to więc pula, która jeśli w Polsce partie będą szły łeb w łeb, może przeważyć szale zwycięstwa.
Rzecznik praw obywatelskich
Nowelizację tę krytykuje również Rzecznik Praw Obywatelskich. Jego zdaniem przepisy w tej formie naruszają istotę prawa wyborczego, która oznacza możliwość decydowania o sprawach publicznych oraz bezpośrednie sprawowanie władzy poprzez udział w wyborach, o czym mowa jest w art. 4 ust. 2 Konstytucji PR. Dlatego też zaapelował on do rządu o zmianę uderzających w Polonię przepisów.
W odpowiedzi na to Marszałek Sejmu Tomasz Grodzki (PO) wskazał, iż uwagi ombudsmana będą rozpatrzone w komisjach, które pracują nad podjęciem inicjatywy ustawodawczej. Jak jednak zaznaczył on dziennikarzom TVN, ewentualna zmiana miałaby miejsce krócej niż pół roku przed wyborami, co również godzi w przepisy. Trzeba się, zdaniem marszałka, dobrze nad tę zmianą zastanowić. Rządząca koalicja może bowiem odrzucić wszystkie poprawki i projekty właśnie z racji zbyt krótkiego okresu do wyborów.
Może się więc okazać, iż PiS w pewnym momencie stwierdzi, iż problem faktycznie istnieje, ale nic nie da się zrobić, ponieważ zostało za mało czasu. W efekcie głosy Polonii, które najprawdopodobniej w większości nie będą na nich oddane, mogą również nie zostać policzone. Z drugiej jednak strony trudno sobie wyobrazić potraktowanie tak dużej ilości głosów za niebyłe.
Czy więc iść głosować?
Czy więc w nadchodzących wyborach iść głosować? Tak. Warto iść i namawiać wszystkich, by poszli razem z nami. Im wyższa frekwencja, tym silniejszy głos Polonii i tym trudniej będzie go uciszyć przepisami. Żadna demokratyczna władza nie może bowiem uciszać swoich wyborców w taki sposób.
Źródło: Tvn24.pl