Raport kuratorski w sprawie Polaka
Jakiś czas temu informowaliśmy was o zagubionym, zdezorientowanym Polaku, który wsiadał do samochodów obcych ludzi i chciał być wieziony do domu. Przed weekendem sąd zajął się jego sprawą.
O sprawie naszego rodaka zrobiło się głośno jakiś czas temu, gdy po raz kolejny kazał się wieźć do Polski. Przestraszony kierowca zawiadomił policje, iż do jego samochodu wszedł szaleniec. Gdy mundurowi dotarli na miejsce, próbowali nakłonić mężczyznę do wyjścia z pojazdu. Gdy ten nie posłuchał, doszło do przepychanki z mundurowymi i aresztowania. Jako że był to kolejny tego typu incydent w ostatnim czasie, sprawą zajął się sąd śledczy w Den Bosch, zwany też czasem sądem policyjnym. Sędzia E. van den Heuvel zwrócił się do służby kuratorskiej o przygotowanie dokładnego raportu o 34-letnim podejrzanym. Polak przebywał bowiem na wolności i miał zgłosić się na przesłuchanie w miniony czwartek, 6 czerwca. Sąd miał do niego szereg pytań. Mężczyzna jednak nie pojawił się w sali rozpraw.
Zarzuty
Na naszym obywatelu ciąży szereg zarzutów. Większość z nich dotyczy naruszenia miru domowego, gdy próbował wtargnąć do pojazdów zaparkowanych pod domem. Ponadto, podczas zatrzymań, funkcjonariusze policji znajdowali przy nim twarde narkotyki. Mężczyzna ten wykazuje się według sądu również zatwardziałą recydywą, ponieważ wielokrotnie nie przestrzegał oficjalnego nakazu dotyczącego wsiadania do czyiś samochodów.
A może najprościej byłoby zafundować mu transport do domu?
Kara, a pomoc
Sąd przyznaje, że w przypadku Polaka sprawa jest inna niż wszystkie. Z jednej strony za jego działania należy mu się kara, z drugiej strony wyraźnie widać, że mężczyzn szuka pomocy. Nasz rodak podejrzany jest o drobne wykroczenia, za które wcześniej był już parę razy skazany, ale wszystko to dotyczy w sumie wciąż jednego i tego samego, czyli chęci powrotu do domu.
Brak kontaktu
Za każdym razem, gdy mundurowi jechali do interwencji lub zabierali 34-latka na przysłowiowy „dołek”, sytuacja wyglądała podobnie. Oficerowie nie potrafili porozumieć się z Polakiem. Nie chodziło tu jednak o język, ale o jego zachowanie. Rodak działał chaotycznie, był zdezorientowany. Sąd śledczy chce więc w końcu przedsięwziąć bardziej konkretne działania, zmierzające do pomocy Polakowi. Jak zresztą mówi wymiar sprawiedliwość, nie chodzi bowiem tylko o niego, ale i o całe lokalne społeczeństwo. Jeśli bowiem będzie się to powtarzać, może dojść do sytuacji, iż Polak w geście rozpaczy zrobi komuś krzywdę lub on sam zostanie skatowany przez poirytowanego kierowcę.
Sprawa Polaka na chwilę obecną utknęła jednak w martwym punkcie. Sąd czeka na raport kuratora na temat zachowania obywatela znad Wisły. Obrońca naszego rodaka próbuje się zaś z nim skontaktować.