Rachunek od „aktorów”
Nagrywałeś smartfonem wypadek na drodze? Licz się z mandatem.
Ludzka ciekawość
Wypadek na autostradzie to koszmar każdego kierowcy. Godziny w korkach, zwężenie a czasem nawet kompletne zatrzymanie ruchu. Nic więc dziwnego, że podjeżdżając w końcu do miejsca wypadku, chcemy dobrze przyjrzeć się temu, co się wydarzyło. Wielu filmuje nawet całe zajście, by pochwalić się tym, co widzieli i wytłumaczyć szefowi czy żonie ewentualne spóźnienie do pracy, domu. Nagrania takie wykonują również ludzie jadący z naprzeciwka. Pędząc bowiem autostradą, nie jesteśmy w stanie dobrze przyjrzeć się temu, co się stało, dlatego też wielu zwalnia i nagrywa by potem w domu lub na najbliższym parkingu zaspokoić swoją ciekawość. Podobnie było w środę na autostradzie A16 w Holandii.
Wypadek na A16
13 marca w kierunku Bredy autostradą A16 poruszała się ciężarówka z przyczepą. Najprawdopodobniej na skutek silnego bocznego wiatru (policja nie udostępniła jeszcze szczegółowego raportu), pusta przyczepa straciła kontakt z podłożem, została poderwana lekko do góry i przewrócona, co spowodowało utratę panowania całym zespołem pojazdu z przyczepą. W efekcie ciężarówka uderzyła w barierki, a przyczepa zatamowała wszystkie pasy autostrady. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Niemniej utrudnienia potrwały kilka godzin.
Policja wystawia mandaty za nagranie wypadku
Gdy kierowcy udający się w stronę Bredy stali w korku użytkownicy na przeciwległych pasach ruchu postanowili nagrać całe wydarzenie swoimi smartfonami. Kierowcy ci nie tylko sprowadzali zagrożenie, nagle zwalniając przy wypadku, ale również korzystali z telefonu, czego zabrania holenderski kodeks ruchu drogowego. Trudno jednak egzekwować taki przepis na autostradzie, na której nie powinno się zatrzymywać. W takiej sytuacji policjanci musieliby jechać za każdym łamiącym prawo kierowcą na sygnale i nakazywać mu zjazd na najbliższy parking, by wystawić mandat.
Musieliby, ale w tym wypadku nie musieli. Wszystko dzięki prokuraturze, która zgodziła się na rejestracje numerów tablic na pojazdach „kamerzystów”.
Rachunek za nagrania
Zgoda prokuratury pozwoliła na zapisanie numerów rejestracyjnych co najmniej 23 kierowców. Dzięki temu ludzie ci w niedługim czasie znajdą w swoich skrzynkach pocztowych mandaty z wezwaniem do zapłaty kwoty w wysokości 239 euro, za korzystanie z telefonu podczas jazdy. Można więc powiedzieć, że statystujący w nagraniu funkcjonariusze wystawią rachunek kamerzystom.
239 euro za rozładowany telefon? Tak, to możliwe.
Nie do udowodnienia?
Mogłoby się wydawać, że taki mandat jest nieudowodnienia. Na nagraniu bądź na zdjęciu, jakim dysponuje drogówka, nie widać, czy rozmawia się przez telefon, czy tylko go się trzyma. Owszem. Mandat w wysokości 239 euro, nie jest przyznawany za rozmowę podczas jazdy, a za samo trzymanie telefonu w ręce. Urządzenie może być nawet rozładowane. Po prostu nie wolno tego robić, ponieważ obie ręce podczas jazdy mają być na kierownicy. Telefon zaś, jeśli chce się z niego korzystać, musi być umieszczony w specjalnym uchwycie i posiadać zestaw głośnomówiący.