Przyjaciel i strażnik do samego końca
Kobieta zmarła i przez długi czas nikt o tym nie wiedział. Mimo, iż odeszła w zaciszu swojego domu nie była sama. Do końca pozostał z nią jej najwierniejszy przyjaciel, niezważający na swój los.
Sąsiedzki alarm
Prywatność w Holandii to podstawa. Dlatego też sąsiedzi nie wchodzą sobie wzajemnie w życie. Każdy ma swoją prywatność, która jest ceniona przez ludzi mieszkających po drugiej stronie ścinany czy płotu. Gdy jednak gospodyni w domu przy Folke Bernadottestraat w Hadze przez kilka dni nie pojawiała się na dworze, lokalna społeczność zaczęła się niepokoić. Kobieta nie otwierała drzwi, nie odbierała telefonów. W efekcie sąsiedzi postanowili zawiadomić policję.
Smród
Holenderka nie otwarła drzwi również patrolowi. Oficerowie zdecydowali się więc sforsować je siłą. Gdy zamek puścił, z wewnątrz oficerów uderzył tak mocny trupi zapach, iż nie zdecydowali się wejść do środka. Policja czekała na straż pożarną. Dopiero gdy strażacy otwarli okna i przewietrzyli mieszkanie, funkcjonariusze weszli do środka. Wtedy zobaczyli ciało w stanie rozkładu oraz pełno much i robaków w całym domu.
Początkowo nie wiedziano, czy w budynku doszło do przestępstwa, czy też kobieta zmarła z przyczyn naturalnych. Oględziny ciała wykonane przez patologa wykluczyły jednak udział osób trzecich. Wiele wskazuje na to, iż kobieta przed sześćdziesiątką miała nieszczęśliwy wypadek, spadła ze schodów.
Mały bohater
W domu oprócz kobiety mieszkały dwa koty i pies. Te dwa pierwsze zwierzęta uciekły z domu zaraz po otwarciu drzwi przez służby. W budynku pozostał jednak pies, mały chihuahua Jopie. Zwierzę to cały czas starało się pilnować martwej już, rozkładającej się właścicielki. Mimo, iż nie jadło od ponad tygodnia, nie postanowiło skorzystać z jej ciała. W końcu, gdy służby zabrały kobietę, psiak wyszedł też na dwór.
„W piątek wróciłam do domu późno i nie wiedziałam, co się dzieje. Widziałam straż pożarną i policję, ale nadal nie rozumiałam, dlaczego tam byli. Jopie podbiegł z piskiem, prawie krzykiem, do mnie. To było takie smutne” – mówi dziennikarzom AD jedna z sąsiadek. Wyglądał tak, jakby był przestraszony, nie rozumiał, co się dzieje z jego panią, dlaczego ją zabierają. „Był taki chudy. Moje serce pękło” – dodaje, nie ukrywając przygnębienia sąsiadka.
Z dystansem
Później było jeszcze gorzej. Sąsiedzi znający dobrze psa chcieli go przytulić, wziąć na ręce uspokoić i pogłaskać. Policja jednak zabroniła tego robić. „To było zbyt niebezpieczne, bo Jopie mógł nosić na sobie trujące substancje i bakterie. To biedne zwierzę było z nią przez tydzień po tym, jak już umarła” – mówią sąsiedzi, przekazując wiadomość od oficerów.
Nowy dom
Psiak trafił do szpitala dla zwierząt, gdzie dochodzi do siebie po tygodniu głodówki. Jak wskazują jego pracownicy, prawie pół dzielnicy dzwoniło do placówki, by zapytać się, jak się ma roczny psiak i czy mogą go adoptować. Nie ma więc wątpliwości, iż czworonóg znajdzie nowy dom.
Koty
Dużo większy problem jest z kotami. Weterynarzom do tej pory nie udało się odłowić zwierząt. Koty są wygłodniałe, ale nadal uciekają. Pomoc dla zwierząt liczy, iż gdy dziś policja znów otworzy dom, koty wejdą do środka i tam uda się je łatwo dopaść.
Źródło: AD.nl