Protesty na ulicach po zwycięstwie partii Geerta Wildersa

FNV chce rozpocząć ogólnokrajowy strajk

Tego można było się spodziewać. Po zwycięstwie wyborczym PVV wielu mieszkańców Holandii zaczęło się zastanawiać nad swoją przyszłością. Cześć z nich zdecydowała się nawet wyjść na ulicę wyrazić swoje niezadowolenie. Na Placu Dam w Amsterdamie przeciw zwycięstwu PVV Geerta Wildersa protestowały tysiące osób. Wśród nich byli zarówno ludzie pochodzenia emigracyjnego, jak i rodowici Holendrzy o poglądach centrowych i lewicowych.

Protesty na ulicach

Ludzie wychodzący na ulicę boją się o jutro. Uważają, iż jest to bardzo mocny skręt w prawo, za jakim zawsze optował Geert Wilders. Wiele osób ze środowisk emigranckich, zwłaszcza przybyszów z Bliskiego Wschodu i Afryki, boi się, iż mogą spotkać się z represjami i np. ograniczeniem świadczeń socjalnych dla azylantów lub nawet brakiem możliwości ściągnięcia do kraju swoich rodzin i krewnych.
Również wyznawcy Allacha mają obiekcje. Cześć z nich uważa, iż teraz wyznawanie ich wiary może zostać zagrożone. Swój niepokój wyrażają też przedstawiciele świata kultury. Ci pokazują, iż Holandia może pójść drogą Polski czy Węgier i z kraju otwartego pod rządami PVV, stać się państwem ksenofobicznym i zamkniętym. Inni wskazują, iż nowa władza może sprawić, iż zostaną obcięte dotacje na kulturę. Wilders już przed wyborami wskazywał, iż zbyt duże dotacje idą na działalność artystyczną.

 

Drugie dno

Ta powyborcza demonstracja miała także jeszcze inny polityczny wydźwięk. Ludzie stojący na Dam wznosili też okrzyki przeciw Izraelowi, opowiadając się jednoznacznie po stronie Palestyny w konflikcie, który wybuchł w Ziemi Świętej po ataku Hamasu. Skąd te protesty? Z jednej strony zarówno ustępujący jak i nowy gabinet opowiadał się po stronie Izraela, mimo iż Żydzi masowo zabijają cywilów. Po drugie należy pamiętać o tym, iż ludzie protestowali też przeciw antyislamskim poglądom Wildersa, praktycznie takim samym, jakie ma Palestyna w stosunku do ludzi ze Strefy Gazy.

Problemy

Protesty te doprowadziły do pewnych utrudnień w ruchu tramwajowym. Tłum sprawił, iż ruch na linii z Leidseplein został wstrzymany ze względów bezpieczeństwa.

 

Nie tylko stolica

Amsterdam to nie jedyne miejsce w kraju, gdzie po wyborach doszło do protestów. Podobne demonstracje, z udziałem kilku tysięcy ludzi, miały miejsce w Utrechcie. Mniejsze, ale również widoczne odbyły się też w na przykład w Lejdzie, gdzie na ulicę wyszło około 200 osób. Holendrzy są bowiem w szoku. Nie ma się jednak czemu dziwić. Porównując to do Polski, to tak jakby nagle w wyborach parlamentarnych wygrała Konfederacja.

 

 

Źródło: gazetaprawna.pl