Prokuratura domaga się 100 000 euro kary za śmierć Polaka

Holenderska prokuratura żąda grzywny w wysokości 100 000 euro od dwóch firm budowlanych. BAM i Blitta mają zapłacić za śmierć polskiego pracownika Pawła K.

Wypadek

Sprawa dotyczy tragicznego wypadku na jednej z inwestycji prowadzonych przez BAM i Blitta. Nasz rodak 10 stycznia 2017 pracował na budowie. Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności mężczyzna wpadł do szybu technicznego w wieżowcu. Spadł na beton z wysokości 20 metrów, nie przeżył.

 

Firmy budowlane

Firma Bam przyznała się do tego, iż ponosi winę za śmierć naszego rodaka. Szyb techniczny, którym miały biec wszystkie instalacje, powinien być należycie zabezpieczony i zamknięty. Niestety na budowie w centrum Utrechtu tak nie było. Ponadto na piętrze, na którym pracował Polak brakowało światła, panował półmrok, który również mógł się przyczynić do wypadku.

Podobne zarzuty usłyszała również Blitta, firma, w której zatrudniona była ofiara. Przedsiębiorstwo to było podwykonawcą BAM, które wykonywało roboty na terenie wieżowca. Jej reprezentanci jednak wnioskują, iż firma ta jest niewinna. Wskazują bowiem, dlatego że do wypadku doszło w miejscu, gdzie Blitta nie prowadziła robót. Wypadek miał więc miejsce na części palcu budowy, gdzie pracodawca nie ponosi odpowiedzialności za kwestie związane z wymogami bezpieczeństwa. Jest im przykro, z powodu tego, co się stało, lecz nie są za to odpowiedzialni.

 

Oskarżenie

Innego zdania jest prokuratura w Amsterdamie. Oskarżyciel uważa, że obie firmy jako wspólni pracodawcy Polaka są tak samo odpowiedzialni za bezpieczeństwo na budowie, jak i za śmiertelny wypadek jaki tam miał miejsce. Nie może być tak, że na jednej części budowy panują inne przepisy bezpieczeństwa, a na drugiej inne tylko dlatego, że organizują je dwie różne firmy.

Zapewnienie bezpieczeństwa pracownikom jest wspólnym zadaniem kierownictwa wszystkich firm działających na danym obszarze. Jak zauważa prokurator, na budowie w Utechcie to zawiodło. Pracownicy nie zostali powiadomieni, iż istnieje niebezpieczeństwo, iż mogą wpaść do szybu. Ponadto oskarżyciel zauważa, że nie tylko rejon bezpośrednio przy szybie nie był zamknięty. Również ogromne przestrzenie między piętrami były otwarte, a firmy budowlane nie podjęły żadnych środków mających zapobiegać ewentualnym upadkom pracowników. Ponadto w rejonie pracy panował półmrok, brakowało niezbędnego oświetlenia i czasem ludzie musieli poruszać się wręcz po omacku. To właśnie na skutek tych niedociągnięć, które były obecne na całej budowie, życie stracił Paweł K.

 

Świadkowie

Koledzy z pracy, którzy zeznawali w sprawie na przestrzeni lat, nie mieli dobrego zdania o swoich ówczesnych pracodawcach. Większość z nich zmieniła zatrudnienie. Wielu podjęło tę decyzję właśnie po wypadku Pawła.

Według ich zeznań mężczyzna zgłosił się do swojego brygadzisty w dzień wypadku. Ten nie miał jednak dla niego pracy, więc ofiara została oddelegowana do innych zajęć w innej części budynku. Tam podczas dniówki nikt nie zgłosił alarmu, nikt nie wiedział nawet, że coś się stało. Dopiero po powrocie na domki okazało się, że Paweł nie wrócił. Zaczęto więc go szukać. Gdy jego przyjaciele pojawili się z powrotem na budowie, stało się jasne, że Polak jej nie opuścił, nie wylogował się wychodząc z budowy. Po krótkich poszukiwaniach pracownikom udało się odnaleźć ciało kolegi w piwnicy.

To, co jednak najbardziej zbulwersowało robotników, to zachowanie firmy. Po wypadku natychmiast postawiono specjalne ogrodzenie i dodatkowe oświetlenie, tak jakby pracodawcy chcieli zataić niedociągnięcia. BAM wyraźnie odcina się jednak od tego typu myślenia, nazywając je „konspiracyjnym”.

Wyrok sądu zapadnie w najbliższym czasie.