Prokuratura chce skazać Polaka za otwarcie ognia do kamer

Holenderska prokuratura podejrzewa, iż aresztowany Paweł J. jest odpowiedzialny za wandalizm na budowie w Monsterseweg, w 's-Gravenzande. Nasz rodak miał z wiatrówki, broni pneumatycznej lub procy ostrzelać okno, ramę okna, budynek i kamery bezpieczeństwa na ternie budowy. Oprócz tego miał on otworzyć ogień do innego budynku i pojazdu znajdującego się również na Monsterseweg.

Mowa końcowa

Prokurator prowadzący sprawę chce skazać naszego 33-letniego rodaka na 23 dni pozbawienia wolności, z czego aż 20 miałoby być w zawieszeniu. Oprócz tego domaga się, by Polak wykonał prace społeczne w wymiarze 140 godzin. Wniosek ten zapadł podczas mowy końcowej w trakcie czwartkowego procesu w Hadze. Polak nie przyznał się do winy. Zaprzeczył, iż miałby strzelać.

 

Prokuratura nie ma wątpliwości, że to robota Polaka

Wiele wskazuje, iż za całą sprawą stoi jednak nasz rodak. Podczas przeszukania domu Pawła J., znajdującego się również na Monsterseweg, policja i prokuratura znalazła broń. Funkcjonariusze zabezpieczyli pistolet ASG, procę i składany nóż.

Mężczyzna powiedział jednak, iż to wszystko to prezenty dla jego brata w Polsce. Widzi się z nim jednak tylko raz w roku, więc na chwilę obecną czekają one w domu.

 

Kaliber się nie zgadza

Takie wyjaśnienie zapewne wystarczyłoby prokuraturze, gdyby nie wcześniejsze wydarzenia. To już bowiem trzeci raz jak 33-latek jest łapany z bronią pneumatyczną. Wcześniej w jego pojeździe znaleziono wiatrówkę. Na placu budowy, naprzeciw jego domu, śledczy odkryli zaś amunicję taką samą jak wtedy przy Polaku. Nasz rodak stwierdził jednak, iż amunicja ta nie pasowała do jego „zabawek”.

 

Niedozwolony monitoring

Prokuratura widzi jednak zbyt wiele zbiegów okoliczności. W telefonie Polaka technicy zabezpieczyli zdjęcia kamer monitoringu. Urządzenia te monitorując okolicę, na chwilę przed zniszczeniem, złapały w kadrze dom J., w którym było otwarte okno wychodzące akurat na budowę. Podejrzany nadal zapewnia jednak, iż nie wie nic o zniszczeniach, do jakich doszło w jego rejonie.

Dlaczego więc miał zdjęcia kamer w smartfonie? Jego zdaniem odpowiedź jest prosta. Urządzenia te nagrywały nie tylko teren budowy, ale i jego dom. To zaś nie powinno mieć miejsca, więc postanowił interweniować w tej sprawie i zbierał materiał dowodowy.

Prokuratura dopnie swego?

Jak do sprawy podejdzie sąd? Czy prokuratura zatriumfuje? Wyrok ma zapaść za dwa tygodnie.