Problemy Geerta Wildersa działają na korzyść Polaków

Wilders na Węgrzech, czy to zaszkodzi rozmowom koalicyjnym?

Tygodnie mijają, a w Królestwie Niderlandów nadal nie udało się zbudować rządzącej koalicji. To zaś z jednej strony budzi niepokój Holendrów, z drugiej zaś może być dobrym omenem dla Polaków i innych migrantów mieszkających w krainie tulipanów. Wiele bowiem wskazuje na to, iż Geert Wilders musi decydować czy ideały, czy władza.

PVV

Jak to rozumieć? Geert Wilders i PVV jest znana ze swojego prawicowego, populistycznego i antyimigranckiego podejścia. Wystarczy powiedzieć między innymi, iż lider tej partii proponował kiedyś zamknięcie w Holandii meczetów oraz ograniczenie ilości gastarbeiterów odwiedzających jego kraj. Na okres kampanii wyborczej polityk złagodził swoje poglądy. To być może pomogło mu i jego ugrupowaniu w uzyskaniu najwyższego w historii wyniku wyborczego i zostania najsilniejszą partią w parlamencie. Mimo jednak tej siły nie ma on wystarczającej liczby posłów do samodzielnej większości. Niezbędna jest więc koalicja i tu pojawił się problem.

 

Władza czy ideały

Jak bowiem wspominaliśmy po wyborach, partie niezbyt chętnie patrzą na koalicję z PVV. Zaistniało więc ryzyko rządu mniejszościowego, a nawet szerokiej koalicji i gabinetu opozycyjnego. Geert Wilders chce jednak utrzymać władzę. Chęć ta jest tak duża, że przyćmiewa nawet jego ideały. W efekcie wczoraj zapadła decyzja, że partia zrezygnuje z forsowania trzech kontrowersyjnych ustaw, których plany niejako uniemożliwiały rozmowy koalicyjne w szerszym gronie.

 

Ustawy

O jakie ustawy chodzi? Nie są to żadne nowe pomysły. Partia chciała już je wprowadzić we wcześniejszych gabinetach. Były one jednak odrzucane przez Radę Stanu czy Izbę Reprezentantów. Teraz po wygranych wyborach PVV liczył, że wreszcie uda mu się przeforsować tak zwane zatrzymanie administracyjne, czyli możliwość zatrzymania i uwięzienia podejrzanego bez interwencji sędziego. Innym projektem była ustawa wprowadzająca zakaz „niektórych wydarzeń islamskich”. Trzecia zaś proponowała odebranie prawa głosu osobom wielonarodowościowym. Przepis ten uderzałby więc w holenderską Polonię, która musiałaby albo zrzec się polskiego obywatelstwa, albo straciłaby prawo głosu w Niderlandach. Zapis ten byłby bowiem niczym innym jak zakazem podwójnego obywatelstwa w Holandii.

 

Manifest

Ustawy te znalazły się w manifeście wyborczym PVV i partia ta szła z tymi hasłami do wyborów. Geert Wilders miał za nic, iż według konstytucjonalistów przepisy te były niezgodne z ustawą zasadniczą. Liczył, że to przeforsuje. Niestety obawy dotyczące praworządności i groźba ubrudzenia sobie rąk łamaniem konstytucji sprawiły, że potencjalni koalicjanci z VVD, NSC i BBB nie byli zbyt chętni do rozmów. Te przedłużały się bez wyraźnych postępów.

 

Dobra decyzja

Dlatego też PVV zdecydowało się wykonać nie jeden, a aż trzy ustawowe kroki wstecz, wycofując się z tych projektów. Wszystko po to, by utrzymać władzę. Czy jednak to pomoże Wildersowi sformować większościowy gabinet? Czas pokaże.
Jeśli działania te nie przyniosą rezultatu PVV może dalej liberalizować się w poglądach, np. w sprawie migrantów i gastarbeiterów. Dlatego też paradoksalnie problemy PVV są w pewnym stopniu na rękę naszym rodakom będącym w Holandii.

 

Źródło:  Nu.nl