Pożar w centrum recyklingu

50 metrowe pękniecie w podłodze sklepu. Czy centrum handlowe się zawali?

Kolejny potężny pożar w centrum recyklingu. Tym razem ogień trawił składowisko i centrum przetwarzania tworzyw sztucznych w Amsterdamie.

W piątek, piątego lipca w godzinach porannych straż pożarna z Amsterdamu została wezwana do szybko rozprzestrzeniającego się żywiołu na terenie przemysłowym w Amerikahavenweg, w amsterdamskim Westelijk Havengebied. Okazało się, że ogień panoszy się po terenie firmy zajmującej się recyklingiem tworzyw sztucznych.

Pożar rozpoczął się kilkadziesiąt minut przed południem. Według świadków z jednej z hal należących do przedsiębiorstwa zaczął buchać dym. Nim strażacy dotarli na miejsce ogień pojawił się również na dachu.

 

Trudna akcja gaśnicza

W zaistniałej sytuacji strażacy powinni wejść do środka budynku i za pomocą silnego strumienia wody zgasić pożar w centrum. Niestety w tym wypadku nie było to takie proste. Na terenie zakładu znajdowało się bowiem kilka butli z gazem. Istniało więc bardzo duże prawdopodobieństwo, że na skutek wysokiej temperatury pojemniki pod ciśnieniem zmieniły się w bomby, które w każdej chwili mogłyby eksplodować, raniąc walczących z ogniem mrowiem metalowych odłamków i samą falą uderzeniową. Z tego też względu na miejsce ściągnięto ciężki sprzęt i gaszenie odbywało się z zewnątrz. Strażacy wlewali wodę przez okna, otwarte bramy, a także gasili budynek od góry, polewając z drabin.

 

Kolejny pożar w miejscu związanym z sortowaniem i recyklingiem odpadów. 

 

Największe niebezpieczeństwo

W sytuacji, gdy płonie sortownia odpadów czy firma zajmująca się recyklingiem, jak ta w Amsterdamie, pojawia się mnóstwo pytań na temat bezpieczeństwa mieszkańców. Płonący plastik czy odpadki to prawie cała tablica Mendelejewa szkodliwych pierwiastków i związków chemicznych unoszących się z dymem. Na szczęście jednak w przypadku firmy z Westelijk Havengebied pożar ten miał miejsce, nim przedsiębiorstwo rozpoczęło działalność. Oznaczało to nie tylko, że na miejscu nie było żadnych pracowników, których należałoby ewakuować, ale również to, że nie było tam jeszcze czego sortować.

Dzięki temu Amsterdam nie został spowity kłębami gęstego, trującego dymu. Nie oznacza to jednak, iż obyło się bez uciążliwości dla lokalnych mieszkańców. Płonąca hala „produkowała” wystarczające ilości dymu, by wiatr mógł go zanieść w kierunku centrum miasta. Z tego też względu straż pożarna prosiła mieszkańców, by dla swojego własnego komfortu zamykali okna i drzwi.

Strażakom udało się opanować żywioł około godziny 13:30, ale jeszcze przez kilka godzin trwało dogaszanie. Od wczorajszego późnego popołudnia na miejscu działają technicy, którzy mają ustalić, co było przyczyną wybuchu ognia.