Poszukiwania zaginionego żeglarza w IJsselmeer
W miniony weekend policja prowadziła poszukiwania mężczyzny, który zniknął podczas rejsu statkiem na IJsselmeer w pobliżu Enkhuizen. Człowiek ten miał płynąć żaglówką, gdy nagle został uderzony bomem i wypadł za burtę. Widząca to wszystko druga osoba na pokładzie natychmiast wskoczyła do wody, by ratować kompana. Niestety nie udało się jej znaleźć tonącego.
Marynarz, a nie potrafi pływać?
Wszystko to wskazuje na tragiczny scenariusz. Zdecydowana większość Holendrów potrafi pływać. W tym wypadku zapewne ofiara również bez problemu potrafiłaby się utrzymać na powierzchni. Wiele jednak wskazuje na to, iż na skutek uderzenia straciła ona przytomność i wypadając za burtę, poszła na dno jak przysłowiowy kamień.
SOS
Nie potrafiąc znaleźć swojego towarzysz, żeglarz zawiadomił ratowników. Ci dostali zgłoszenie o godzinie 14:30 w sobotę. W efekcie w rejon momentalnie wysłano jednostki ratownicze. Do akcji włączyła się również straż przybrzeżna. Teren przeczesywany był zarówno z wody jak i z powietrza przez samolot i śmigłowiec.
Gdy na miejsce przybyła policja, to właśnie jej oficerowie przejęli całą koordynację akcji. Landelijk Team Onderwaterzoekingen, czyli specjalna jednostka wyspecjalizowana w podwodnych poszukiwaniach, starała się za pomocą sonaru zmapować dno zbiornika, by w ten sposób namierzyć ciało. Niestety działania te nie przyniosły żadnych rezultatów.
Niedziela
Akcja poszukiwawczo ratownicza trwała do zmroku. Służby bowiem twierdziły, że „wszystko jest możliwe”, człowiek mógł być np. nieprzytomny, ale woda wyrzuciła go gdzieś na brzeg. Cały więc czas była nadzieja. Z nastaniem zmroku akcję jednak przerwano.
Działania wznowiono wczoraj. Gdy powstał ten artykuł (niedziela 14:30), służby poszukiwawcze wskazały, iż warunki do prowadzenia działań są dobre, widoczność w wodzie jest duża. Na taflę wypłynęła znów łódź z sonarem. Niestety nikogo nie udało się odnaleźć.
Kapok
Historia ta, która najprawdopodobniej zakończy się tragicznie (odnalezieniem ciała topielca), powinna być nauczką dla wszystkich. Nauczką mówiącą, iż będąc na łodzi, należy mieć na sobie kamizelkę ratunkową. Co bowiem po tym, iż umiemy pływać. Nawet jeśli jesteśmy mistrzem olimpijskim to umiejętność pływania nic nam nie da, gdy wpadniemy nieprzytomni do wody i pójdziemy na dno jak opisywany tu nieszczęśnik. W takiej sytuacji kapok naprawdę potrafi uratować życie.
Źródło: AD.nl