Posiedzą dłużej za ataki na polskie supermarkety

9-lat za wysadzenie polskich sklepów

Dwóch podejrzanych o zamachy bombowe na polskie supermarkety w Beverwijk, Heeswijk-Dinther i Tilburgu spędzi dużo więcej czasu w areszcie przedprocesowym. Decyzję tę podjął we wtorek sąd w Alkmaar prowadzący tę sprawę.

Podejrzani po raz pierwszy pojawili się przed wymiarem sprawiedliwości w poniedziałek. Na ławie oskarżonych, w sesji przygotowawczej, zasiadł 20 i 26-latek z Amsterdamu. Starszy mężczyzna Antonio N. miał być kierowcą „obsługującym” akcje w Beverwijk i Heeswijk-Dinther. Jego o sześć lat młodszy kolega podejrzewany jest o umieszczenie materiałów wybuchowych w Beverwijk i Tilburgu. Oprócz tego prowadzący sprawę oskarżyciel wskazuje, iż 20-letniego mężczyznę można również powiązać z atakiem polski na supermarket w Aalsmeer.

 

Piątka podejrzanych

Zamachy na polskie supermarkety w Holandii wstrząsnęły tym krajem i sprawiły, że wśród niektórych mieszkańców zapanowała mała „polska paranoja”, która doprowadziła do tego, iż nie tylko ludzie unikali tego typu lokali, ale również tego, iż władze lokalne odmawiały zgód na otwarcie nowych, takich sklepów, z racji na bezpieczeństwo miejscowej ludności. Nie dziwi więc, iż policja rozpoczęła zakrojone na szeroką skalę śledztwo mające na celu wytropienie i ukaranie sprawców tych zamachów. W efekcie analiza pięciu aktów przemocy wymierzonych przeciw czterem supermarketom po miesiącach śledztwa pozwoliła zidentyfikować 5 podejrzanych. Czterech z nich na chwilę obecną przebywa w areszcie. Piąty zaś, gdy opuścił areszt, momentalnie wyjechał za granicę. Jak wskazuje prokuratura, linia oskarżenia stawia aresztowanym różne zarzuty, niemniej jednak wszystkie one niejako nakładają się na siebie (np. wspomniany kierowca i osoba podkładająca ładunek). To zaś ma wskazywać, iż za aktami tymi stoi jedna organizacja.

Motywu dalej brak

Właściciele sklepów, którzy w większości pochodzą z bliskiego wschodu, mimo iż upłynęło ponad pół roku od zamachów, nadal nie mają pojęcia, czemu znaleźli się na celowniku przestępców. Prokuratura wskazuje jednak, iż pomimo niewiedzy właścicieli nie można tu mówić o jakiejkolwiek pomyłce. Ataki te były przeprowadzone w bardzo profesjonalny sposób, przy użyciu umiejętnie przygotowanych ładunków wybuchowych. Nie ma tu więc mowy o szczeniackich wygłupach, czy późniejszym naśladownictwie. Każdy atak od początku do końca był przeprowadzony z rozmysłem i według wcześniej ustalonego planu. Jaki był tego motyw? Na to pytanie nadal nie ma odpowiedzi. Prokuratura liczy jednak, iż jeden z oskarżonych, który po raz pierwszy pojawił się wczoraj przed sądem, a którego podejrzewa się o przewodnią rolę podczas tych działań, zdradzi w toku procesu, motywację swojego postępowania.