Polskie obozowisko przy F35 w Hengelo

Polskie obozowisko przy F35 w Hengelo

Holenderskie media piszą o bardzo smutnym i przygnębiającym widoku. Na początku tego tygodnia między drogą rowerową F34, a linią kolejową łączącą Hengelo i Enschede, w tamtejszym gaiku pojawiło się znikąd małe obozowisko. Nie było ono jednak wytworem bawiących się dzieci, a miejscem życia polskiego małżeństwa, któremu w Niderlandach powinęła się noga.

Posiłek

Niderlandzcy dziennikarze z AD spotkali parę w obozowisku za domami, przy Stroweg w Hengelo, gdy ta próbowała przyrządzić sobie posiłek. Przy rozpalonym małym ognisku on ogrzewał się i usiłował upiec kiełbaski. Ona jadła kawałek przypalonego kotleta, który upiekła chwilę wcześniej. Mimo lekkiej spalenizny kotlet miał jej zdaniem całkiem nieźle smakować. Na pewno dużo lepiej niż podpiekany chleb, który jej mąż z racji chwili nieuwagi zbytnio zbliżył do ognia i zamienił w pochodnię.
Można, by powiedzieć niecodzienny pomysł na randkę, specyficzną i oryginalną kolację we dwoje. Niestety taki jadłospis i takie miejsce spożywania posiłku to nie fanaberia, a efekt brutalnej rzeczywistości.

 

Co się stało?

Skąd się tam znaleźli? Para opowiedziała dziennikarzom historię, jakich niestety wiele w Holandii. „Pracowaliśmy w firmie w Almelo i straciliśmy zatrudnienie. Nie mamy już pieniędzy” – powiedzieli dodając, iż od trzech dni mieszkają już w tych zaroślach.

Kontrola

Sytuacją bezdomnych zainteresował się jeden z przechodniów. Mężczyzna ten jednak nie tyle pomógł tym ludziom, co nasłał na nich policję. Patrol miał przyjść do nich w poniedziałek. Podczas rozmowy z oficerami mieli zapewnić, iż chcą tam zostać tylko jeszcze na jedną noc i że nie mają złych zamiarów. Oficerowie zgodzili się. Poprosili jednak, by małżeństwo odchodząc zgasiło ogień, a podczas pobytu nie pili alkoholu. Byłoby również dobrze, aby posprzątali po sobie.
Faktycznie. We wtorek w zaroślach w Hengelo nie było ani Polaków, ani śladu ich obecności w tym miejscu.

 

Nie są bezdomnymi

Co się stało z małżeństwem? Mężczyzna w rozmowie z AD wskazywał, iż chcieli oni wrócić do Polski, ale nie mieli na to pieniędzy.
Co w sprawie Polaków zrobiły władze gminy? Oprócz wysłania patrolu, nic. Nic bowiem w teorii zrobić nie mogły. Urzędnicy w Hengelo, w pisemnej odpowiedzi wystosowanej do dziennikarzy AD wskazali, że osoby te nie są bezdomne: „Organy egzekwowania prawa sprawdziły ich dane i stwierdziły, że są zarejestrowane pod określonym adresem”. Co to oznacza? Raczej nie to, iż dwójka ta z własnej woli koczowała pod gołym niebem. Najpewniej agencja pracy, mimo wyrzucenia małżeństwa, nie skreśliła ich jeszcze z ewidencji w urzędzie. Dlatego też w świetle prawa nie są bezdomnymi i bez rozwiązania tej kwestii formalnej o jakąkolwiek pomoc może być dla nich trudno.

 

Źródło:  AD.nl