Polskie laboratorium narkotykowe w Rijen celem nalotu policji

Policyjny nalot, wejście z hukiem i zły adres

Huk, krzyki, funkcjonariusze grupy szturmowej z długą bronią. Tak w poniedziałkowy wieczór wyglądał nalot na budynek w Van Gehrstraat, w Rijen. Policjanci z grupy uderzeniowej weszli do budynku zamieszkiwanego przez Polaków, by zabezpieczyć znajdującą się tam wytwórnię twardych narkotyków. Funkcjonariusze liczyli również na to, iż uda im się aresztować ludzi zajmujących się produkcją, a może nawet samych zleceniodawców. Niestety, nie wyszło.

Nalot

W poniedziałek, 20 kwietnia, kilkanaście jednostek policji przyjechało pod kompleks zamieszkiwany przez Polaków na Van Gehrstraat. Funkcjonariusze z Rijen zabezpieczyli cały teren dookoła budynku, tworząc praktycznie zamkniętą strefę. Później do akcji wszedł zespół szturmowy. Antyterroryści przeszkoleni do przechwytywania niebezpiecznych przestępców weszli do budynku z długą bronią. Funkcjonariusze byli odziani w maski przeciwgazowe. Trudno jednoznacznie powiedzieć dlaczego. Policja nie informuje o tym, by do „wykurzenia” przestępców był potrzebny gaz łzawiący. To zaś może sugerować, iż policja spodziewała się laboratorium narkotykowego na dużą skalę. Tam, przy wręcz przemysłowej produkcji twardych narkotyków, bardzo często używane są trujące, toksyczne odczynniki dlatego też atakujący chcieli przedsięwziąć dodatkowe środki bezpieczeństwa.

 

Polacy

Już po paru minutach akcji oficerowie wyprowadzili z budynku grupę Polaków. Mieszkańcy, którzy nagle znaleźli się w środku policyjnej operacji, zostali wylegitymowani i znaleźli się pod opieką pozostałych na zewnątrz stróżów prawa. Funkcjonariusze grypy szturmowej zaś dalej skrupulatnie zabezpieczali i przeszukiwali budynek.

 

Polskie laboratorium narkotykowe

Cała akcja zakończyła się o godzinie 22. Polskie laboratorium narkotykowe albo było tak dobrze ukryte, że aż niewidzialne, albo niczego takiego tam nigdy nie było. Wstępne doniesienia policji wskazują, że nie udało się znaleźć ani laboratorium, ani odczynników czy elementów mogących wskazywać, iż taka produkcja miała kiedykolwiek miejsce w tym budynku. W efekcie wszyscy Polacy mogli spokojnie wrócić do swoich zająć, a policja przeprosiła za zamieszanie.

 

Fałszywy trop

Nalot na rzekome polskie laboratorium narkotykowe, jak wspomina rzecznik policji, to efekt danych przekazanych przez anonimowego informatora. Można więc pomyśleć, iż ktoś chciał zrobić głupi kawał policji lub mieszkającym przy Van Gehrstraat Polakom. Jest to jednak mocno wątpliwe. Wszystko dlatego, iż policja nie przedsięwzięłaby takich środków po informacjach od przypadkowego przechodnia. Za wiadomością tą musiały stać silne przesłanki skłaniające do wykonania takiego nalotu lub też informator musiał być dobrze znany w kręgach policji i cieszyć się ogromnym zaufaniem.

 

 

Interesują Cię najnowsze wiadomości z Holandii? Wejdź na naszą stronę główną i zobacz, co jeszcze dla Ciebie przygotowaliśmy.